Reklama
aplikuj.pl

Recenzja serialu WandaVision – odcinek 3

WandaVision, WandaVision recenzja

Tym razem WandaVision zabiera nas do sitcomu rodem z lat 70. W finale poprzedniego epizodu wszystko nagle nabrało kolorów, a Wanda okazała się być w ciąży i to od razu dość zaawansowanej. W najnowszym odcinku wszystko idzie szybko, a do idealnego świata wkrada się coraz więcej grozy. Recenzja bardzo spoilerowa!

WandaVision zabiera nas do lat 70.

Już od sekwencji początkowej odcinka widzimy, że mamy już do czynienia z diametralną zmianą konwencji. W tym pełnym kolorów świecie Wanda i Vision zajmują się domowymi obowiązkami, odkurzają, Vision smaży burgery, tańczą razem, czytają książki i czasopisma o ciąży. Od razu widać, że styl się zmienił przynosząc nam tym samym nowe, bajeczne kostiumy i scenografie. Zaledwie poprzedniego dnia Wanda okazała się być w ciąży, a już wezwany do domu doktor Nielson oświadcza, że jest to czwarty miesiąc. Bohaterowie, zwłaszcza Vision, są nieco zdezorientowani zaistniałą sytuacją.

A chwilę później następuje pierwszy w tym odcinku poważniejszy zgrzyt, bo kiedy Vision odprowadza lekarza przed dom widzi swojego sąsiada Herba przycinającego nie żywopłot, a… płot. I wyglądającego jakby się zaciął. Dezorientację wzmaga fakt, że po powrocie do domu okazuje się, że brzuch Wandy znów urósł, a podczas następującego chwilę potem dekorowania dziecinnego pokoju dziecko po raz pierwszy kopie.

Odcinek trwa znów niecałe 30 minut i to z napisami, więc akcja bardzo rwie do przodu. W tym czasie bohaterowie przechodzą przez skurcze Braxtona Hicksa nazywane fałszywym porodem. Już podczas tego widzimy, że wszystko wokół zaczyna szaleć, a na całym osiedlu wysiada prąd. Wtedy też Wanda zaczyna się zastanawiać, czy sąsiedzi nie zauważyli ich inności, a Vision się z nią zgadza i sam zaczyna dostrzegać dziwność niektórych sytuacji. I wtedy… następuje cofnięcie. Wydaje się, jakby to właśnie Wanda wszystkim sterowała, tylko czy w takim razie Vision samemu formułując takie wnioski nie jest wytworem jej wyobraźni?

Bardzo szybko dochodzi już do właściwych skurczy i odejścia wód płodowych, które w serialu zostały ukazane jako deszcz w środku domu. Podczas, gdy Vision pędzi po doktora do Wandy przychodzi Geraldine. Najpierw mamy zabawną sekwencję ukrywania ciąży i podchodów z krążącym po domu bocianem, a potem już właściwy poród. Na świat przychodzi pierwsze dziecko Wandy i Visiona, a kiedy ten wraca z doktorem nadaje mu imię Tommy. Niespodziewanie okazuje się, że to ciąża bliźniacza i zaraz pojawia się również Billy, więc świeżo upieczeni rodzice mogli nadać imiona, które im się wcześniej podobały.

Czytaj też: Recenzja serialu WandaVision – dwa pierwsze odcinki to to powiew świeżości w uniwersum
Czytaj też: Recenzja filmu W strefie wojny
Czytaj też: WandaVision – easter eggi z dwóch pierwszych odcinków

W historii pojawia się coraz więcej zgrzytów

I znów Vision odprowadza doktora. Ten wcześniej miał wyjechać na Bermudy, a Vision zgarnął go sprzed samochodu. Słyszymy w tym momencie kolejną niepokojącą kwestię, która zdaje się sugerować, że mieszkańcy Westview są wręcz uwięzieni w tym miasteczku. Na dworze Vision spotyka też Agnes i Herba, którzy półgłosem rozmawiają o Geraldine. Dowiadujemy się, że pojawiła się ona znikąd, że nie ma rodziny, a nawet domu, te informacje bardzo Visiona niepokoją. W tym samym czasie w domu Geraldine i Wanda kładą dzieci do łóżeczka. Wtedy też nasza bohaterka zwierza się przyjaciółce, że też kiedyś miała bliźniaka o imieniu Pietro, a Geraldine stwierdza, że zabił go Ultron.

Ta scena utwierdza nas w przeświadczeniu, że to wszystko jest wytworem Wandy, jej idealny świat, w którym nie ma bólu i cierpienia, nie ma złych wspomnień, jest sielankowe życie z Visionem, a teraz też z ich dziećmi. Wanda zaczyna widzieć w Geraldine wroga, zwłaszcza, że dostrzega na jej szyi wisiorek z symbolem, który już wcześniej widziała na helikopterze i tajemniczym pszczelarzu. Ostatecznie wyrzuca ją nie tylko z domu, ale i z Wstview. Widzimy też, że wykreowany przez główną bohaterkę świat nie znajduje się w jej głowie, jest o wiele bardziej fizyczny. Geraldine od razu zostaje otoczona przez uzbrojonych żołnierzy.

Dokąd zmierza serial WandaVision i jego bohaterowie?

Teraz wchodzimy na grząski teren przypuszczeń i domysłów. Na razie i ten odcinek dostarcza nam ogromną ilość pytań. Czy to Hydra „chroni” idealny świat Wandy? Czy może przeniknęła już także do organizacji SHIELD? Ta pierwsza opcja wydaje się chyba najbardziej prawdopodobna, gdy weźmiemy pod uwagę tajemnicze pytanie z poprzedniego odcinka „Kto ci to robi, Wando?”. Znów też widzimy reklamę, tym razem mydła marki Hydra. Jeśli się zastanowimy nad tymi wstawkami, to obie reklamy Hydry są o wiele przyjemniejsze, niż wzbudzający niepokój toster Starka.

Ten epizod ma również sporo elementów, które każą nam się zastanowić, czy aby na pewno to wszystko robi Wanda. Moment z ożywającymi motylami, gdy bohaterka sama stwierdza „Na pewno ja to zrobiłam?”. Jest też moment, w którym bohaterowie dobitnie mówią o konieczności sprowadzenia doktora. Choć oczywistym się wydaje, że chodzi o Nielsena, to czy można przypuszczać, że pod tym kryje się drugie dno i jest to nawiązanie do Strange’a? Wydaje się to bardzo prawdopodobne zważywszy, że w komiksach miał on wpływ na narodziny bliźniąt Wandy i Visiona. Jego pojawienie się na ekranie też wydaje się możliwe, bo serial ma być wstępem do filmu Doctor Strange in the Multiverse of Madness.

Nowy odcinek WandaVision – wyreżyserowany przez Matta Shakmana i napisany przez Megan McDonnell znowu zawiera wiele easter eggów, które postaram się Wam spisać w osobnym artykule. Ponownie twórcy, jak i obsada doskonale odnajdują się w zmienionej konwencji, tym razem z lat 70. XX wieku. Ale nie tylko, bo w tym odcinku mamy mnóstwo gwałtownych przejść z typowo sitcomowej komedii, do dusznej atmosfery niepokoju a nawet grozy. Wszystko zachodzi bardzo płynnie, przez co nie czujemy się „wybici z rytmu” podczas oglądania. Elizabeth Olsen potrafi ze śmiechu gwałtownie przejść do zaniepokojenia strachu, podobnie jak Paul Bettany. Oboje odnajdują się w tym świetnie, przez co oglądanie ich jest czystą przyjemnością.

Czytaj też: Recenzja serialu Euforia – odcinek specjalny 1: Rue
Czytaj też: Recenzja 3 sezonu Star Trek: Discovery
Czytaj też: Recenzja serialu Lupin – Netflix rozpoczyna 2021 rok mocnym tytułem

Z niecierpliwością czekam na kolejne odcinki

Na razie twórcy pozostawiają nas z większą ilością pytań niż odpowiedzi, a idealne życie Wandy i Visiona w nie mniej idealnym Westview naznaczone jest tajemnicą i pewną dozą trudnej do określenia grozy. Wiemy już prawie na pewno, że jest to wytwór wyobraźni bohaterki, ale nadal pewne poszlaki karzą domniemywać, że być może sam Vision nie został przez nią stworzony. Bohater ma zbyt dużą autonomię myślową. Dodatkowo coraz bardziej widzimy sens tej nowej rzeczywistości i fakt, że SHIELD przenika do niej stopniowo, nie chcąc od razu burzyć pięknej wizji. Wanda ma za sobą okropne przejścia i jest tak niestabilna emocjonalnie, że nie jest w stanie sprostać rzeczywistości, a idylla mająca być terapią staje się z odcinka na odcinek coraz większą pułapka.

Na tym etapie serial WandaVision zachwyca, bo twórcy mistrzowsko żonglują niedopowiedzeniami, komedią, niepokojem i grozą. Śmiech z puszki niby podkreśla komiczny charakter niektórych sytuacji, ale jednocześnie wzmaga w nas poczucie, że to wszystko nie jest tak miłe, jak mogłoby się wydawać. Oczywiście, nie brakuje prawdziwie zabawnych scen, jak na przykład ta z pytaniem o kolczyki, jednak takich momentów jest coraz mniej. Płynnie ustępują aurze napięcia i tajemnicy, a kończąc odcinek jesteśmy już bardziej zaniepokojeni niż rozbawieni. Z niecierpliwością więc czekam na kolejne epizody, bo dzieje się wiele, a zagadek robi się coraz więcej.