My piszemy, a Wy czytacie. Postanowiłem więc, że warto pójść o krok dalej i sprawić, że swoje czytelnicze zapędy przeniesiecie jeszcze dalej. Stąd seria Sensbook z myślą o polecaniu książek.
Już po kilku tygodniach pisania dla WhatNext – a swoją drogą, było to kawał czasu temu – zastanawiałem się, co wyjątkowego mógłbym zapewnić Wam, naszym czytelnikom, co nie tylko byłoby małym powiewem świeżości, ale też miałoby jakiś tam wpływ na Wasze życie.
Przez moment dbałem o Waszą technologiczną wiedzę, od czasu do czasu brałem się za recenzję jakiejś gry i choć nieustannie staram się Wam ułatwiać wybór peryferiów komputerowych w rozległych testach, to jest w tym nieco za mało „mnie”.
Stąd też pomysł na rozpoczęcie serii recenzowania książek i to w dosyć specyficznym, luźnym wydaniu. Jednak nie pod kątem samej merytoryki, czy jakości czytadła, a doboru lektur, bo w przepastnych zasobach literatury można zwyczajnie zatracić się bez reszty.
Nie oczekujcie więc polecania wyłącznie premierowych tytułów, które dopiero co wpadły na półkę, a bardziej wybiórczego brania pod lupę dzieł, które akurat mnie zainteresowały i zainteresowanie to obroniły tym, co miały do zaoferowania.
Czy wśród polecanych przeze mnie pozycjach znajdą się „oczywistości”? Dla niektórych z pewnością, ale i tak mam wrażenie, że nie tylko amatorzy książek, ale też weterani znajdą w serii SensBook coś dla siebie. Zapewniam Was przy tym, że w moich recenzjach odejdę od trendu wypisywania tego, co znajdziecie już w sieci czy w opisie samych książek, a całość sprowadzę do możliwie najkrótszych form. Po co bowiem czytać o książkach, kiedy można czytać książki?
Skąd pomysł na serię Sensbook?
Chociaż zainteresowanie książkami na ponadprzeciętnym poziomie towarzyszy mi od wielu lat, to dopiero niedawno przekonałem się po raz pierwszy do fizycznych książek, a nie ich odpowiedników na czytniki elektroniczne.
Co ciekawe, nadal wybierając „papierową” wersję mam to dziwne, odpychające wręcz uczucie nabywania rzeczy materialnych, a nie wartości intelektualnej, jaką autorzy przelali na kartki. Jednak mam jednocześnie wrażenie, że to właśnie ich fizyczność stała się kluczem do tej furtki, jaką był pomysł na rozpoczęcie „serii z książkami w roli głównej„.
No cóż, niestety moje wysiłki co do ograniczania spędzonego czasu z elektroniką w tej kwestii nie wyszły najlepiej, bo ponownie siedzę przykuty do edytora tekstu, ale wytrzymam! W imię dobra, czy jakoś tam.
Na sam koniec może jeszcze podrzucę Wam moją pierwszą próbę wniesienia na Whatnext dawki literatury wśród świetnych recenzji planszówek, gier i filmów oraz seriali. Na jej podstawie możecie już delikatnie wyczuć, czy mój gust zgra się z Waszym, choć tam ograniczyłem się wyłącznie do jednego gatunku.
Ps. W kwestii tytułów zawsze byłem słaby, więc wybaczcie mi proszę kiczowatą wręcz nazwę serii. SensBook jest „skrótem” od równie świetnie brzmiącego Sensownie o Książkach, a makaronizm jest tutaj raczej oczywisty, bo SensKsiąż jakoś nie brzmi… no wiecie – zbyt „cool”.