Reklama
aplikuj.pl

Zapomnijcie o kablu, czyli test myszki Logitech G Pro wireless

test myszki Logitech G Pro wireless
test myszki Logitech G Pro wireless

Specjalnie dla takich oto konstrukcji zawsze porzucam swoją standardową procedurę testową, którą zwykłem stosować przy niewyróżniających się specjalnie na rynku myszkach. Jednak to nie tylko moje widzimisię, a sposób na jak najlepsze ocenienie i przybliżenie Wam, czytelnikom danego modelu. Przy tych zwyczajnych pozycjach po prostu lepiej nakreślić najważniejsze cechy czysto-teoretycznym i pragmatycznym podejściem bez zbędnego ględzenia o swoich własnych odczuciach. To jest jednak ważne przy modelach pokroju Logitech G Pro wireless, ponieważ po nich każdy oczekuje „czegoś więcej”. Trudno tego oczywiście nie robić, kiedy na mysz wydaje się ponad 500 złotych, ale przecież tak jak nie każdy potrzebuje flagowego telefonu, tak nie każdy zadowoli się najprostszą myszą na rynku. A więc… zaczynajmy!

Rzut okiem za kulisy

Najpierw warto zacząć od tego, że bezprzewodowa mysz Pro została stworzona przez dział Logitech G, od którego wychodzą te najlepsze modele peryferiów. Nigdy nie zwracam uwagi na taki marketingowy bełkot, ale może komuś spodoba się to, że ten model powstawał przez ponad dwa lata, w których projektanci współpracowali z ponad 50 profesjonalnymi graczami. W teorii miało to zapewnić wszystko to, co najlepsze, ale wierzę w to tak bardzo, jak w rzetelność studia Bethesda.

Finalnie jednak w Pro wireless Logitech upchał swoje najlepsze osiągnięcia technologiczne, a mowa o wyjątkowym sensorze HERO 16K, bezprzewodowej technologii LIGHTSPEED i procesie produkcyjnym, który pozwolił zachować naprawdę niewielką wagę, bo wynoszącą zaledwie 80 gramów.

Sam sensor HERO 16K możemy porównać do modelu PMW3366 i choć szczerze wątpię, czy wyczujecie różnicę w ich precyzji, to mi wystarczy fakt, że rozwiązanie Logitecha pobiera o 10 razy mniej energii, co w bezprzewodowej myszy jest wręcz błogosławieństwem. Producent próbuje oczywiście przekonać nas o precyzji HERO 16K, ale możecie uwierzyć mi na słowo, że dostrzeżenie różnicy w praktyce jest praktycznie niemożliwe np. po przeniesieniu się ze wspomnianego PMW3366 i zaryzykuję, że nawet PMW3360.

Swoje trzy grosze dorzuca do wszystkiego LIGHTSPEED, czyli autorska technologia Logitecha. Ta ma nam z kolei zagwarantować, że z pewnością zauważymy pozbycie się przewodu… ale nie przez opóźnienia (te mają wynosić 1 ms), a przez uwolnienie się od ciągnącego przewodu szurającego po podkładce. Jeśli jednak ten Wam przeszkadza, to mam dla Was świetnie rozwiązanie – mouse bungee.

Ciekawe dodatki i całe wyposażenie

Z Logitech G Pro witamy się tradycyjnie, bo po otworzeniu solidnego pudełka, naszym oczom ukazuje się plastikowa wypraska, trzymająca mysz w ryzach podczas transportu. Nie zapomnijcie jednak zajrzeć pod nią, bo tam znajdziecie 180-centymetrowy przewód microUSB-USB-A, odbiornik USB LIGHTSPEED, jakieś papierki oraz cztery nakładki na przyciski boczne. Te ostatnie dzielą się na tradycyjne przyciski oraz zaślepki, ponieważ producent postarał się w kwestii dopasowywania myszy pod kątem własnych wymogów i przez jej symetryczność oraz możliwość „przeniesienia” przycisków bocznych model Pro trafi zarówno do prawo-, jak i leworęcznych graczy.

Nic nie stoi też na przeszkodzie, aby albo uaktywnić wszystkie cztery przyciski boczne, albo zaślepić każdego z nich, aby nie przeszkadzał w zabawie. Wszystko sprowadza się do prostego wysunięcia ich znad naprawde mocnych magnesów. Nieodzownym elementem, który musi zawitać do naszego stanowiska, lub pobliskiej szafki jest też sam przewód z widełkami dopasowującymi się do myszy, za pomocą którego możemy przerzucić się na tryb przewodowy, lub podładować akumulator na pokładzie, który może wytrzymać aż do 60 godzin.

Z kolei, jeśli nigdy wcześniej nie wybieraliście bezprzewodowych rozwiązań przez odległość, jaka dzieliła Was od komputera, to teraz nie macie już żadnych wymówek. Dołączony w zestawie odbiornik USB możemy bowiem podpiąć w dołączoną „kostkę”, którą następnie musimy podpiąć przewodem do komputera i wyprowadzić np. zaraz obok podkładki. Kłóci się to może z minimalizmem bezprzewodowych konstrukcji, ale przynajmniej możemy przeciwdziałać ewentualnym opóźnieniom, spowodowanym odległością myszy od odbiornika.

Pierwszy raz bez kabla…

Jeśli uwielbiacie dynamiczne strzelanki, wymagające precyzji, to z pewnością zawsze wybieraliście przewodowe modele, ponieważ słyszeliście, że te bez kabla mają zbyt duży wpływ na grę. Z czasem wyposażyłem się w mouse bungee i problem przewodu zniknął, a ja zawsze wybierałem swoje kolejne myszki wśród modeli przewodowych. Nie liczyłem więc, że przerzucenie się wreszcie na bezprzewodową Pro zmieni w tej kwestii cokolwiek i jestem w stanie to potwierdzić po kilkudziesięciu godzinach z tą propozycją Logitech w dłoni.

Jednak to, że uwolnienie się od przewodu nie jest dla mnie aż taką rewolucją, nie oznacza, że nie będzie dla Was! Zwłaszcza że opóźnienia związane z bezprzewodowym trybem są po prostu nie do zauważenia i przez cały czas trwania testu nigdy nie zauważyłem żadnego defektu związanego z przesyłaniem danych do komputera. Od samego odbiornika dzieli mnie z kolei około pół metra i solidna blacha w postaci obudowy, więc nie myślcie, że grałem z odbiornikiem tuż pod podkładką.

Samo korzystanie z modelu Pro wireless ponownie utwierdziło mnie w tym, że jeśli producent decyduje się na symetryczną obudowę, to wręcz musi postawić na jej kompaktowy rozmiar (tutaj 125 x 63,5 x 40 mm). W skrócie – wolę asymetryczne, ale przygoda z taką o regularnych kształtach nie jest dla mnie żadnym wyzwaniem.

Szczerze mówiąc, jeśli Logitech rzeczywiście dogadywał z profesjonalistami kształt tej myszy „przez ponad 2 lata”, to firma albo powinna poszukać lepszych konsultantów, albo nie owijać w bawełnę i po prostu ogłosić, że w kwestii kształtu postawiono na świetnie sprawdzającą się tradycję pełną obłych kształtów, podwyższonego grzbietu i delikatnie wgłębionych paneli bocznych oraz skrzydełek głównych przycisków. Wszystko to wykonane z matowego czarnego tworzywa sztucznego, które nie powoduje nadmiernej potliwości dłoni i specjalnie się nie brudzi.

Jedyną ozdóbką jest podświetlane logo na grzbiecie i trzy diody znajdujące się nieco wyżej, które informują nas o aktualnym poziomie DPI. Jednak niespodziewanie ciekawe wykończenie czeka na nas na spodzie. Odwracając mysz, nie zaczniemy odwracać wzroku przez brak jakiejkolwiek estetyki, bo tak naprawdę podstawę myszy w modelu Pro budują świetnie wyglądające, koliste wyżłobienia, które otaczają aż pięć owalnych ślizgaczy, prosty schowek na odbiornik USB trzymający się na magnesach, przycisk on/off i zmiany DPI oraz sam sensor HERO 16K.

Warto zaznaczyć, że niewielkie przerwy w plastikowych osłonkach na ślizgacze wskazują, że Logitech będzie sprzedawał zestawy wymiennych, choć nie sądzę, że te fabrycznie przetrwają mniej, niż dwa lata.

Jednak i w tej beczce znalazła się łyżka łyżeczka dziegciu, a raczej dwie łyżeczki, bo wszystko sprowadza się do dwóch głównych przyjemnie twardych w kliku przycisków, które może i działają poprawnie, ale nie zostały osadzone najlepiej na przełącznikach o wytrzymałości 50 milionów aktywacji, co sprawia, że możemy nimi delikatnie pokiwać w górę i na boki. W praktyce sprowadza się to do odgłosu odbijającego się o siebie plastiku przy jakimkolwiek podniesieniu i upuszczeniu myszki. Niestety takie coś jest domeną modeli z niskiej półki.

Kilka słów o oprogramowaniu

W kwestii aplikacji Logitecha do pobrania z sieci nie będę się specjalnie rozpisywał, bo tak naprawdę nie ma specjalnie o czym. Świetnie wykonany HUB dla peryferiów umożliwia nam w przypadku myszki dostosowanie jej w ramach pięciu profili, które możemy przechowywać albo w pamięci myszy, albo w pamięci komputera, a dokładnie w folderze oprogramowania.

W samych profilach ustawimy do pięciu poziomów czułości (od 100 do 16000 DPI w przeskokach co 50 jednostek), przypiszemy funkcje do poszczególnych przycisków, ustawimy częstotliwość odświeżania (od 125 do 1000 Hz), wybierzemy efekt podświetlenia z całej gamy RGB (tryb stały, oddychania, cyklu kolorów) i podglądniemy aktualny poziom baterii.

Ta z kolei zdecydowanie wystarcza na wspomniane przed producenta 60 godzin bez podświetlenia. Jeśli już przy tym jesteśmy, to nie musicie się też przejmować regularnym wyłączaniem myszy – ta sama przejdzie w stan uśpienia, jeśli pozostawicie ją w bezruchu przez kilkadziesiąt sekund..

Hero 16K w akcji

Będąc pewnym precyzji sensora, zdecydowałem się na porównanie programowe trybu bezprzewodowego i przewodowego, w których Mouse Tester wykazał, że dołączony do zestawu przewód lepiej wykorzystywać wyłącznie do ładowania i we wręcz kryzysowych sytuacjach:

Na teście trybu po lewej możemy zauważyć, że pomiary nie pokrywają się ze sobą idealnie, a w dwóch momentach wypadły kompletnie poza skalę. O ile cieszę się, że program jest na tyle czuły i był w stanie to wyłapać, to niestety nie jestem w stanie potwierdzić jego wyników przy personalnych odczuciach. Gładkość ruchu oraz precyzja w grach i programach jest w Pro wireless po prostu idealna:

Nie liczcie jednak, że ten model poradzi sobie z każdą czułością. Już przy 3200 pojawił się ten problem, który widać powyżej – niewielkie przerwanie w przesyłaniu danych. Dlatego też polecam korzystanie z DPI w zakresie od 200 do maksymalnie 3000 jednostek dla jak najwyższej precyzji:

Finalnie nie posunąłbym się do stwierdzenia, że model Pro jest najbardziej dokładną myszką w cenie do 600 złotych (pod tym kątem odpowiada tym za ~300). Są to jednak różnice, których zauważenie jest praktycznie niemożliwe bez specjalnego oprogramowania.

Podsumowanie

Najniższa cena Logitech Pro wireless na dzień pisania tego testu wynosi 514 złotych, więc co tu dużo mówić – niemało. Zwłaszcza że za tyle możemy przytulić cholernie dobrą obudowę, przyzwoity procesor/kartę graficzną do gier e-sportowych, a nawet cały zestaw peryferiów z niższej, choć nadal solidnej półki. Ze względu na to zakup takiego modelu każdy powinien dobrze przemyśleć i zadać sobie jedno główne pytanie – „czy naprawdę przeszkadza mi przewód myszy?”.

Jeśli odpowiedź jest pozytywna, to nie widzę żadnego powodu, dlaczego nie mielibyście zainteresować się bezprzewodowym modelem Pro. Ten zdecydowanie zasługuje na wysokie miejsce w rankingu najlepszych bezprzewodowych myszy, choć należy pamiętać, że za samą bezprzewodowość płacimy tutaj znaczną część finalnej ceny:

[plusy_minusy]

Wszystkie powyższe zdjęcia zostały wykonane za pomocą telefonu Wiko View 2 Pro.