Nieustannie słyszymy o tym, jak to świat motoryzacji musi przejść na elektryczność w celu obniżenia zanieczyszczenia środowiska, ale wychodzi na to, że bez względu na rodzaj napędu, każdy samochód mu szkodzi.
Coraz bardziej restrykcyjne normy na emisje spalin sprawiają, że opinia publiczna to w nich widzi największego winowajcę. Jak jednak wskazują nowe badania Emission Analytics, zanieczyszczenie spowodowane zużyciem opon może być nawet 1000 razy gorsze niż zanieczyszczenie z emisji spalin.
Szkodliwe cząstki stałe z opon są coraz większym problemem środowiskowym, a wraz z coraz większymi i cięższymi pojazdami (popularność SUVów) ten się pogłębia.
Przyczyniają się do tego również cięższe pojazdy elektryczne, ale najgorsze w tym jest to, że zanieczyszczenie zużyciem opon nie jest w żaden sposób regulowane.
Czytaj też: Syn poświęcił 41 lat na odszukanie i odrestaurowanie Volkswagena taty
Regulowany limit emisji spalin wynosi 4,5 miligrama na kilometr, ale „emisje” zużycia opon mogą być nawet 1000 razy większe przy trudnych drogach, niedopompowanych oponach i oponach budżetowych, które powodują najwięcej zanieczyszczeń.
Czas zastanowić się nie tylko nad tym, co wydobywa się z rury wydechowej samochodu, ale także zanieczyszczeniami z zużycia opon i hamulców. Nasze wstępne testy wykazały, że zanieczyszczenie cząstkami z opon może być wstrząsające.
Jeszcze bardziej przerażające jest to, że chociaż od wielu lat emisje spalin są ściśle regulowane, zużycie opon jest całkowicie nieuregulowane – a wraz ze wzrostem sprzedaży cięższych SUVów i samochodów elektrycznych zasilanych akumulatorami, są bardzo poważnym problemem.
Richard Lofthouse, starszy badacz w Emissions Analytics (via Insideevs)