Oszustwa Volkswagena na skalę światową, które określa się pod nazwą Dieselgate doczekały się właśnie kary od polskiego Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Dążenie Volkswagena do swojej elektrycznej przyszłości zdecydowanie nie wystarczy, żeby zmazać jego haniebne czyny. Te wyszły na światło dzienne w 2015 roku, kiedy to dowiedzieliśmy się, że koncern stosował w samochodach swoich marek (modeli Audi, Seat, Skoda i Volkswagen) oprogramowanie, które fałszowało wyniki dotyczące emisji tak, że ta spełniała normy tylko podczas testów.
Do tej pory Volkswagen Group za świadome wprowadzanie konsumentów w błąd dostał po uszach od wielu państw i wreszcie do tej grupy może zaliczyć się Polska. Na podstawie 25 tomów akt i ponad 5000 kart z dowodami UOKiK z prezesem, Markiem Niechciałem na czele, wymierzył karę Volkswagen Group Polska na kwotę ponad 120 milionów złotych.
Chociaż do tej spółka może się jeszcze odwołać, to kara wydaje się słuszna. Wymierzono ją na podstawie:
- rozpowszechniania nieprawdziwych informacji w materiałach reklamowych, które sugerowały, że samochody marek Volkswagen, Seat, Skoda i Audi są ekologiczne oraz spełniają wymogi w zakresie emisji tlenków azotu. Trwało to od 2008 do stycznia 2016 r.
- informowania w świadectwach homologacji oraz w świadectwach zgodności WE o nieprawdziwych parametrach emisji tlenków azotu. Trwało to od 2008 do stycznia 2016 r.
- kierowania wytycznych do sprzedawców tych samochodów, które sugerowały nieuwzględnianie reklamacji konsumentów, mimo istnienia ewidentnej wady. Trwało to do lutego 2016 r.
Kara jest rekordowa w historii Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, a choć praktyki firmy zostały zaniechane w 2016 roku, to urząd ciągle uważa, że skutki tej praktyki mogą nadal trwać. Dlatego też prezes nakazał grupie poinformowanie o tym precedensie wszystkich konsumentów, którzy kupili samochody z grupy VW z silnikiem EA 189 EU 5. To właśnie ta jednostka „oszukiwała”.
