Naukowcy od dziesięcioleci ostrzegają przed problemami, jakie stwarzają kosmiczne śmieci. Niestety, tych ostatnich ciągle przybywa i zaczynają one wpływać na plany agencji kosmicznych i prywatnych przedsiębiorstw.
Śmieci orbitujące wokół Ziemi mogą się znacznie różnić wielkością. Od zniszczonych fragmentów satelitów, przez elementy rakiet, aż po wszelkiego rodzaju mniejsze części. Oczywiście po czasie wszystkie te odpady przelecą przez naszą atmosferę, spalając się w niej.
Śmieci na orbicie wokół Ziemi ciągle przybywa
Problem polega na tym, że tempo tego zjawiska jest zbyt wolne, przez co więcej śmieci pozostaje na orbicie, aniżeli zostaje zutylizowanych w atmosferze. Co więcej, w przestrzeń kosmiczną wystrzeliwujemy coraz więcej urządzeń, które coraz poważniej ją zanieczyszczają.
Czytaj też: Arktyka staje się zielona. Potwierdzają to zdjęcia satelitarne
Czytaj też: Chiny poważnym graczem na rynku kosmicznego górnictwa. Szykują się do wystrzelenia satelity
Czytaj też: O tym, jak nieznane satelity wykryły irański atak rakietowy
Jeden z efektów takiego stanu rzeczy pojawił się niedawno, kiedy Międzynarodowa Stacja Kosmiczna musiała omijać kosmiczne śmieci, które mogłyby zniszczyć ISS. Peter Beck, dyrektor generalny Rocket Lab, dość negatywnie oceanie agencje kosmiczne, a nawet SpaceX, w kontekście wystrzeliwania obiektów w kosmos. Problem w tym, że Rocket Lab… również dąży do tego samego.
Chcesz być na bieżąco z WhatNext? Śledź nas w Google News