Reklama
aplikuj.pl

X -Men – zestawienie filmów od najgorszego do najlepszego

Logan zdjęcia z filmu, Logan grafiki, James Mangold Logan, Logan Hugh Jackman,

Lubię filmowych X-Menów. To jedna z tych serii, z którymi dorastałam i która zaszczepiła we mnie miłość do superbohaterów. I choć przez te dwadzieścia lat Mutanci mieli wzloty i upadki, to warto podsumować tę serię, zwłaszcza, że niedługo dostaniemy Nowych Mutantów (mam taką nadzieję), a w przyszłości restart uniwersum i jego połączenie z MCU. Oto moje zestawienie wszystkich filmów o X-Menach od najgorszego do najlepszego.

12. X-Men Geneza: Wolverine

To smutne, ale X-Men Geneza: Wolverine nie miało być katastrofą. W 2006 roku Gavin Hood nakręcił Tsotsi, świetnie oceniany i nagrodzony Oscarem w kategorii Najlepszy film nieanglojęzyczny. W 2007 roku dał nam Transfer, również dobrze oceniany, dobry thriller. A dwa lata później do kin weszła nieszczęsna geneza Wolverine’a. Widać, że Hood chciał za dużo jednocześnie, dlatego dostaliśmy trochę dramatu wojennego, trochę filmu historycznego, tragiczny romans, zemstę, science fiction, wiele akcji, trochę komedii i to wszystko okraszone typowym klimatem superbohaterskim. W tym wszystkim gubią się trzy ogromne, ale potraktowane po macoszemu wątki: przygody Wolverine’a, historia Wolverine’a i wprowadzenie wielu mutantów. Tych pomysłów starczyłoby na długi, interesujący serial, ale niestety – powstał film. Fragmenty pełne emocji zgubiły się w tym chaosie, a zasypywanie nas kolejnymi X-Menami było ogromnym błędem. Większości po seansie i tak nie pamiętamy, ale koszmarny Deadpool niestety w pamięci pozostał aż do dziś… Efekty wizualne są kiepskie, podobnie jak fabuła, a dialogi… oglądaliście zapewne ten film, więc sami dobrze wiecie.

Film jest i nie jest w tej całej opowieści o mutantach, bo Przyszłość, która nadejdzie usnęła te wydarzenia z właściwej i obecnej linii czasowej.

11. X-Men: Dark Phoenix

Mroczna Phoenix jest ostatnią częścią wchodzącą w skład uniwersum X-Menów. Szkoda, że w taki właśnie sposób zakończono naszą przygodę z Mutantami. Fabuła jest rozwlekła, po raz kolejny wałkujemy traumy Jean Gray i obserwujemy, jak krzywdzi innych, żałuje, krzywdzi i znów żałuje. Z główną bohaterką nie czujemy żadnej więzi emocjonalnej, a śmierć Mistique nas nie rusza, bo to już wcześniej pokazano w zwiastunach (!). W Dark Phoenix pełno irracjonalnych scen, z których najgorszą jest pełne wydumanej akcji przechodzenie przez ulicę. I w tym wszystkim najgorsze jest to, że ten film jest koszmarnie nudny. Po prostu! Wieje nudą na kilometr. Dlatego właśnie jest prawie najgorszy w tym zestawieniu. Jedynym plusem jest pokazanie egocentryzmu Xaviera. W końcu ktoś się zorientował, że on nie jest taki kryształowy i cudowny.

Czytaj też: Sierpniowa premiera Tenet odwołana. Warner nie chce otwierać rynku po pandemii

10. X-Men: Apocalypse

Tak, Apocalypse było złym filmem, w którym można odhaczać kolejne punkty na liście: nieciekawy złoczyńca, zbyt duża komplikacja, wyolbrzymione moce w porównaniu z poprzednimi filmami i nierówność w fabule. Ale dał mi kolejne genialne sceny z Quicksilverem, w którego wcielał się Evan Peters. Dla niego samego ten film można oglądać i do tej pory nie mogę ścierpieć, że mając tak genialnie zagranego bohatera potraktowano go po macoszemu. I tak jak za innymi płakać nie będę, to jego mi szkoda. Z chęcią bym ponownie zobaczyła Petersa na ekranie. Nowa seria X-Men zaczęła się naprawdę dobrze, ale Apocalypse pokazał, że potrzeba spójnej i jasnej wizji całości, nie można wkładać w to wszystkiego, co tylko by się chciało. A Bryan Singer chce bardzo wiele, stąd te koszmarne sceny z mówiącym po polsku Magneto i wprowadzanie nowych mutantów, do których czujemy coś więcej tylko dlatego, że pamiętamy ich dorosłe wersje. Ale i tak bawiłam się na nim nieźle, zważywszy na ogólny poziom tej produkcji. I na pewno dużo lepiej, niż na Dark Phoenix. Ale pamiętajcie, to nadal niespójna i rozdmuchana katastrofa

9. X-Men: Ostatni bastion

Skaczemy sobie trochę po starych i nowych X-Menach, ale tak to już jest. The Last Stand wraz z Apocalypse i Dark Phoenix stanowią te słabsze ogniwa w uniwersum X-Men, ale nadal są lepsze od Genezy Wolverine’a – pamiętajcie. Najbardziej denerwującym wątkiem jest historia Jean Gray, która zarówno dorosła jak i młoda jest postacią wyjątkowo nieciekawą, choć twórcy starają się kreować ją na tak złożoną i tragiczną. Do tego dodajmy próbę pokazania „leczenia” mutantów, tworzenie się grupy, wątek romantyczny i znowu mamy miszmasz trudny do ogarnięcia. W The Last Stand nie jest tak źle, jak w wyżej opisanych filmach, ale nie czyni go to w żaden sposób dobrą produkcją. Ma wiele fajnych elementów, z których zdecydowanie najlepszym jest Ian McKellen w roli Magneto. To był chyba jeden z jego najlepszych występów w tej roli. Do tego Bestia wyglądająca i brzmiąca jakby żywcem wyciągnięto go z komiksów Marvela. Niestety na każdy plus przypada minus, który znacząco przeważa. Koszmarny Juggernaut jest tylko jednym z wielu błędów, jakie popełnili twórcy. Film jest niedopracowany, a przecież powinien być jedną z najważniejszych części serii o X-Menach, w końcu to tutaj ginie Jean Gray, Cyklop i profesor X. A jednak większość fanów stara się zbyt dużo o The Last Stand nie myśleć, bo i po co?

8. Wolverine

Przez bardzo długi czas Wolverine, jeden z czołowych bohaterów świata X-Menów nie miał dużego szczęścia do samodzielnych filmów. Na początek wyjaśnijmy sobie jedno, Hugh Jackman był, jest i raczej już będzie najlepszym Loganem i pomimo słabych filmów on zawsze jest świetny. Jeśli zaś chodzi o jego kolejny solowy film. Cóż, lubię go. Wprowadza nam sporo informacji o bohaterze spychając na dalszy plan ogólne kwestie związane z mutantami przenosząc akcję do Japonii. James Mangold, reżyser Wolverine’a, umie to wykorzystać dobitnie pokazując, jak bardzo w tej scenerii Logan się wyróżnia. Zresztą jak wszędzie. Ten film ma wiele zgrzytów, a CGI starzeje się w nim kiepsko, ale i tak nadal, dla fanów postaci, może być niezłą rozrywką. Jednak z perspektywy czasu, gdy już dawno widzieliśmy Logana, ta produkcja wydaje się bardzo niepotrzebna. Ale z drugiej strony odnoszę wrażenie, że gdyby nie ta próba to jeden z najlepszych superbohaterskich filmów w historii nigdy by nie powstał. Dlatego mimo tak niskiego miejsca Wolverine’a szanuję.

7. Deadpool 2

Nowego Deadpoola bardzo lubię, a Ryan Reynolds robi świetną robotę, ale z samym filmem mam trochę problemów. Najważniejszy jest taki, że ta kontynuacja miała wiele elementów słabszych i przez cały seans czuć, że najzwyczajniej w świecie czegoś tam brakuje. Samo zakończenie i przywrócenie do życia dziewczyny Wolverine’a było dla mnie bardzo nietrafionym pomysłem. Tak samo jak zabicie jej na początku, co odarło film z romantyzmu, jaki tak przyjemnie zaskoczył mnie w pierwszej części. Sam ten zabieg był tak bardzo niepotrzebny i służył tylko, by fabuła grała. Ale dla mnie nie grała. Niektóre żarty choć śmieszne, powtarzane były tak wiele razy, że się nudziły. Jednak muszę przyznać, że Deadpool 2 wprowadził do serii świetnych bohaterów, z Domino i Cable’em na czele. No i ucieczka z więzienia jest jedną z najlepszych sekwencji akcji w uniwersum X-Menów. Wiecie, drugi Deadpool nie jest złym filmem i gdybym nie bazowała tutaj tak bardzo na własnych odczuciach z pewnością znalazłby się wyżej w zestawieniu. Jest na siódmym miejscu, bo jednak jako sequel był gorszy od oryginału i brakowało mu tej świeżości, jaką niosła ze sobą jedynka.

6. X-Men: Przeszłość, która nadejdzie

Osobiście bardzo lubię casting młodszych wersji X-Menów. Lubię też podróże w czasie, więc i Przeszłość, która nadejdzie zyskała moją sympatię. Bryan Singer powrócił do uniwersum dając nam hybrydę starych i młodych bohaterów, których z przyjemnością ogląda się na ekranie. To jeden z tych filmów w uniwersum X-Men, w którym dano szansę Fassbenderowi na zabłyśnięcie, dzięki czemu Magneto tak wiele zyskał. Dynamiczna akcja, świetne sekwencje walk i wachlarz nowych postaci uzbrojonych w nowe supermoce. Bardzo podobała mi się wizja zniszczonej Ziemi i przeskok do lat 70. I ten niezmienny Wolverine, zmęczony życiem i pamiętający wszystko nawet po zmianie przeszłości. To tak bardzo pasuje do tego bohatera i sprawia, że uwielbiam go jeszcze bardziej. Spisuje się również bardzo dobrze jako łącznik pomiędzy stara i nową obsadą. I mój ukochany Evan Peterson w roli Quicksilvera. Ale ta część nie znalazła by się na tym miejscu w zestawieniu, gdybym mogła tylko się  nią zachwycać. Przeszłość, która nadejdzie miejscami niesamowicie się dłuży, nie wykorzystuje  potencjału niektórych bohaterów i choć restartuje uniwersum, to nie chroni go przed powieleniem błędów. I dlatego będzie na tym miejscu.

5. X-Men

Pierwsi X-Meni sami w sobie są niezwykle istotnym filmem dla uniwersum kinowych superbohaterów. W 2000 roku całkowicie zmienił podejście do tematu dając nam prawdziwe emocje i świetnych bohaterów, do których chcieliśmy wracać przez następne wiele, wiele lat. X-Men trzyma się bardzo dobrze zarówno jako samodzielny film, jak i początek osobliwego, pełnego wzlotów i upadków uniwersum. Relacje pomiędzy poszczególnymi bohaterami są napisane i zagrane bardzo autentycznie, zwłaszcza gdy popatrzymy na Rouge i Wolverine’a. A, właśnie, to przecież tutaj po raz pierwszy Hugh Jackman wcielił się w tę postać i pozostał z nami przez kolejne siedemnaście lat. Już samo to przemawia na korzyść produkcji. Do tej części wracałam tak wiele razy, że ciężko mi to zliczyć. I wiem, że efekty specjalne są przestarzałe, ale sama akcja i ta świetna współpraca bohaterów nadal do mnie przemawia. Świetny duet Patricka Stewarta i Iana McKellena wcielających się w Profesora Xaviera i Magneto od tamtej pory pozostaje jednym z moich ulubionych filmowych duetów. Między nimi po prostu jest chemia.

X-Meni znaleźli się więc w tej „lepszej” połowie zestawienia, bo to fundament całej serii, który dla co bardziej czujących temat reżyserów stanowił wyznacznik kierunku, w którym swoje historie powinni kierować.

4. Deadpool

Deadpool z niewielkim budżetem i kategorią wiekową R okazał się niespodziewanym, ale niezwykle miłym sukcesem. Takiego filmu te uniwersum zdecydowanie potrzebowało, podobnie jak sam bohater, który w X-Menach zadebiutował bardzo niefortunnie. Na szczęście zarówno Ryan Reynolds jak i Deadpool odkupili się w oczach świata dając nam bardzo fajny, zabawny i emocjonujący film. Zaskakujący był przyjemny i angażujący wątek emocjonalny, na który pokusili się twórcy. I to był strzał w dziesiątkę, bo tak dobrze to wszystko zagrało w połączeniu z pyskatym Wilsonem. Zresztą samo przedstawienie ich związku jest bardzo odświerzające zwłaszcza w kontekście dynamiki płci. Choć origin story zwykle niezbyt lubię, to w tym przypadku bardzo mnie wciągnęło. Nie było w nim niczego odkrywczego, ale sama gra aktorska uczyniła go tak dobrym w odbiorze. Niestety jest też kilka błędów, które Deadpool 2 również powielał – monotonne żarty. Uwielbiam relacje między Wilsonem i jego niewidomą współlokatorką, ale co za dużo to nie zdrowo i w pewnym momencie gagi przestają bawić. Ale i tak czarny humor, odpowiedni poziom przemocy i tempo sprawiają, że Deadpoola ogląda się z ogromną przyjemnością. Tim Miller pokazał, że mniej znaczy lepiej, zwłaszcza, gdy ma się tak ograniczony budżet.

3. X-Men: Pierwsza klasa

Przeszłam w końcu do pierwszej trójki w tym zestawieniu. Pierwsza klasa w reżyserii Matthew Vaugha to jeden z najlepszych filmów w uniwersum X-Menów. Zresztą ten nowy początek był świetnym pomysłem, zwłaszcza gdy popatrzymy na to, z czym zostawił nas X-Men Geneza: Wolverine. Ten prequel z fantastyczna obsadą przenosi nas do lat 60. i ponownie przedstawia nam znanych już bohaterów. Jednak szybko okazuje się, że fani znający tylko filmy niewiele o samych postaciach wiedzą. Do tego dodajmy fantastyczna interpretację nowej obsady i ciekawą, minimalistyczną historię. Ogląda się ich wszystkich z prawdziwą przyjemnością. Fassbender dodaje głębi znanemu już Magneto, jego przeszłości i chęci zemsty, która czyni go tak niejednoznacznym bohaterem. Do tego błyskotliwy James McAvoy w roli Xaviera. Między tymi dwoma aktorami czuć podobną chemię jak między Stewartem i McKellenem, jednak kolejne części z młodą obsadą koncentrują się niestety tylko na ich bzdurnym konflikcie.

Vaugh zabiera nas w podróż do lat 60., dodając typową dla kina tamtych czasów dozę kiczu, która w Pierwszej klasie pasuje idealnie.  Film ma elementy poważne i zabawne, które bardzo dobrze się równoważą. Do tego obserwowanie formowania się grupy, ich wzajemne relacje, zwłaszcza w kontekście poczucia inności, którego wszyscy doświadczyli. No i finał, odpowiednio dramatyczny i poruszający.

2. X2

Pierwsi X-Meni zaczęli definiować kino superbohaterskie, ale dopiero X2 pokazało jak to trzeba robić. Przez te wszystkie lata, które minęły od premiery nadal ogląda się go z ogromną przyjemnością i zaangażowaniem. Jest w nim trochę elementów, które niezbyt dobrze zniosło próbę czasu, ale to normalne i przyznam się szczerze, że nie zwracam już na nie uwagi. Jest w nim sporo polityki i scen przedłużonych, które niektórym mogły nie pasować, choć ja bardzo je lubię. Podoba mi się, gdy sekwencje pełne akcji dostają dla równowagi trochę spokojnych i wyciszających momentów. Zwłaszcza, gdy nie psują one dynamiki całego filmu. Znów Wolverine jest w centrum zainteresowania, zwłaszcza jego relacje z Jean Grey. Nie do końca lubię tę bohaterkę, jednak w X2 dostajemy najlepsze jej przedstawienie. Potem było tylko gorzej. Tutaj też dostajemy Nightclawlera, którego charakteryzacja nadal robi wrażenie, podobnie jak sekwencja z jego udziałem dziejąca się w Białym Domu. Gdy przyjrzymy się bliżej, to dostrzeżemy też bardzo przykry obraz nierówności społecznych i dyskryminacji, z jaką większość tych bohaterów spotykała się w życiu. Świat rzeczywisty dla mutantów zawsze będzie wrogi, bo pokazuje wątek Bobby’ego.

1. Logan

Nikogo raczej nie zaskoczy Logan na pierwszym miejscu. Emocje, które towarzyszyły mi, gdy po raz pierwszy oglądałam ten film powracają z każdym kolejnym seansem. Dużo robi świadomość, że to pożegnanie z Hugh Jackmanem w roli Wolverine’a, który od tak wielu lat stanowił fundament tego uniwersum. To zresztą jego najlepszy występ. Stary, zmęczony życiem Logan to uczta dla oczu. Film jest brutalny, odważny i dramatyczny, przez co tak bardzo odbiega od reszty uniwersum. Czuć w nim ostateczność i poczucie końca. W ogólnym rozrachunku to introspektywny, dramatyczny western choć o mutantach. James Mangold i Hugh Jackman skupili się na postaci, przez co całość ma bardzo intymny i osobisty charakter. Do tego wizja Xaviera, jaką serwuje nam Mangold łamie serce, choć jednocześnie czujemy, że chyba na to zasłużył. To nigdy nie była kryształowa postać, ale i tak ciężko patrzeć na to, jak kończy. Reżyser skupiając się na Loganie daje nam na drugim planie wiele ciekawych i wyrazistych postaci. Szkoda, że ich występ był tylko jednorazowy. Ale rozumiem zamysł.

Logan stanowi niedościgniony wzór jak superbohaterowie powinni kończyć. Choć śmierć Tony’ego Starka w Endgame wzruszała, to w porównaniu z zakończeniem historii Wolverine’a wydaje się bardzo błahe. Warto też wspomnieć, że Logan w dużej mierze starał się zlikwidować błędy i nieścisłości poprzednich części serii, a Mangold robi wszystko, by dać nam kompletną, emocjonującą i satysfakcjonującą opowieść podsumowującą Wolverine’a. To nie laurka dla kryształowego bohatera, bo on nigdy taki nie był. Przez całe życie wyrządził wiele złego, ale i dobrego. Zbyt wiele widział, a teraz pragnął tylko namiastki spokoju ograniczając kontakty międzyludzkie do minimum. I dlatego jego relacja zarówno z Xavierem jak i młodą mutantką działa tak dobrze.

Ale o Loganie mogłabym pisać jeszcze długo, a nie o to chodzi. Szkoda, że Dark Phoenix ujrzało światło dzienne, bo ten film stanowiłby idealne zamknięcie uniwersum biorąc pod uwagę restart, który planuje Disney. Deadpoola 2 nie liczę, bo nie ma tam zbytniego związku z resztą serii, podobnie jak New Mutants, które ma wejść do kin w sierpniu. Logan byłby świetnym zwieńczeniem nie tylko dla Wolverine’a, ale właśnie dla wszystkich znanych nam mutantów. Niestety tak się nie stało. Na szczęście nadal może być wzorem dla poważnych filmów o superbohaterach. Chcę więcej tak wielkich i trudnych emocji w tym gatunku.

Chcesz być na bieżąco z WhatNext? Śledź nas w Google News