Reklama
aplikuj.pl

Xiaomi z certyfikatem dla 120W ładowarki. Tylko czy my tego potrzebujemy?

Producenci smartfonów przekraczają kolejne granice szybkiego ładowania. Tym razem ładowarka Xiaomi o mocy 120W otrzymała certyfikację 3C. Jaki smartfon z niej skorzysta i czy w ogóle potrzebujemy tak ekstremalnych ładowarek?

Było 100W, jest 120W

Jak na razie Xiaomi tylko pręży się jeśli chodzi o szybkie ładowarki. Model o mocy 100W był zaprezentowany w marcu 2019 roku, ale ostatecznie nie trafił do sprzedaży. Wówczas akumulator o mocy 4000 mAh został naładowany do pełna w 17 minut.

Teraz certyfikat 3C otrzymała ładowarka MDY-12-ED, której maksymalna moc to 120W. Oczywiście będzie mogła też pracować z mniejszą mocą:

  • 15W – 5V/3A
  • 18W – 9V/3A
  • 66W – 11V/6A
  • 96W – 20V/4.8A
  • 120W – 20V/6A

Nie wiadomo, czy podobnie jak 100W poprzedniczka, nowa ładowarka trafi w ogóle do sprzedaży. Jak na razie tylko w sferze plotek pozostaje dodawanie jej do zestawu z nadchodzącym smartfonem Mi Mix 4, który ma trafić na rynek w IV kwartale 2020 roku.

Czy my faktycznie potrzebujemy tak szybkiej ładowarki?

Xiaomi ma ładowarkę o mocy 120W. Podobną ma niedługo zaprezentować Vivo, a ostatniego słowa nie mówi też Oppo. Na horyzoncie jest też 90W ładowarka Lenovo, która ma trafić do zestawu z Legion Phonem.

Z drugiej strony mamy największych producentów smartfonów, którzy nie uczestniczą w pogoni za coraz większą mocą ładowania smartfonów. Samsung na razie zatrzymał się na 45W, a Huawei na 55W.

Szybsze ładowanie, szczególnie tak ekstremalnie szybkie, jest zabójcze dla akumulatora. Być może jest to jakiś sposób na to, aby skrócić cykl życia smartfonów. Szczególnie, że ten, niekorzystnie dla producentów, ostatnio się wydłuża. Z drugiej strony to wymaga też zmiany konstrukcji samych urządzeń. Akumulatory są np. dzielone na pół. Dzięki czemu dwa mniejsze ogniwa są ładowanie w tym samym czasie. Ładują się dzięki temu szybciej, ale też z mniejszą mocą dla każdego z nich. To pozwala na utrzymywanie niższych temperatur ich wnętrza.

Już dzisiaj smartfon można naładować do pełna w niecałe 40 minut. To i tak bardzo szybko i jakoś nie widzę potrzeby, aby dodatkowo ten czas skracać do ekstremalnych wartości.