Reklama
aplikuj.pl

Deweloper obiecuje żyjący świat Stalker 2, ale ja drugi raz się nie dam nabrać

świat stalker 2

Świat Stalker 2 ma spodobać się zarówno starym jak i nowym graczom. Tylko coś mi się wydaje, że to takie gadanie dla gadania.

Nowe informacje na temat Stalker 2 zapowiadają tytuł, w którym można się zakochać. Piękna wizja tego, co sprzedają twórcy musi się każdemu spodobać. Tylko, że tym razem nie uwierzę w taki rozwój technologii, bo już kiedyś podobne historie słyszałem.

Żyjący świat Stalker 2 i inne cuda

Zacznijmy jednak od tego, w co wierzę. Twórcy Stalker 2 zapowiadają, że fabuła w grze nie będzie liniowa, prowadząc do wielu rozwidleń historii. Ostateczne zakończenie będzie zależało od naszych decyzji w grze i można spodziewać się, że będzie ich przynajmniej kilka.

Kolejną ciekawą informacją jest to, że Stalker 2 od początku projektowany jest z myślą o przyszłym modowaniu gry. Co ciekawe, GSC Game World sprawdza również jak modyfikacje sprawdziłyby się również na Xbox Series. Przypomnijmy przy okazji, że tytuł nie będzie dostępna na PlayStation 5, a sama gra od dnia premiery będzie dostępna w Xbox Game Pass.

Przy opowieści twórców na temat żyjącego świata Staleker 2 zapala mi się jednak czerwona lampka. Dlaczego? Deweloperzy opisują świat gry, który będzie tak zaawansowaną symulacją, że NPC, przeciwnicy czy zwierzęta będą wchodziły ze sobą interakcje nawet, gdy nie będzie nas w pobliżu. Dzięki temu mamy się natknąć na sytuacje, w których zwierzęta walczą ze sobą o terytorium.

No i w to kompletnie nie wierzę. Już raz słyszałem takie zapewnienia i było to przy okazji Kingdom Come Deliverance, którego twórcy obiecywali, że wydarzenia w świecie gry będą mogły się również dziać kompletnie bez naszej obecności. Jak to było naprawdę, przekonałem się szybko, gdy symulacja wcale nie była tak skomplikowana, a w niektórych sytuacjach, gdy postanowiłem popatrzeć jak „coś” dzieje się samo – nie działo się.

Choć szczerze, dalej spodziewam się, że Stalker 2 będzie niesamowitą grą, to wolałbym jednak, aby czasem ugryźć się w język i nie budować nierealnych oczekiwań.