Długie miesiące ignorowania środowisk protestujących przeciwko sieciom komórkowym w końcu przyniosły pierwsze rezultaty. Doszło do pierwszych w Polsce podpaleń masztów sieci komórkowej. Jak wynika z naszych informacji, to nie jest tylko pojedynczy przypadek.
Aż chce się powiedzieć – doczekaliśmy się!
Poniższy wpis jest prawdziwy, a zdjęcie nie zostało zmanipulowane. W Łodzi zapłonął nadajnik sieci komórkowej. Nieoficjalnie ma to być nadajnik sieci Play.
Tutaj zdjęcia tego samego masztu:
Warto dodać, że autorem tego entuzjastycznie opisanego postu jest były kandydat na posła z ramienia Konfederacji, obecnie asystent społeczny Grzegorza Brauna.
Z naszych informacji wynika, że sytuacja wywołała spore poruszenie wśród operatorów i możemy spodziewać się w najbliższym czasie jakiegoś oświadczenia w tej sprawie.
Czytaj też: Europejskie 5G w ogniu. Twitter biegnie z wiaderkiem wody
To nie były wypadki. Doszło do podpalenia
Jak wynika z naszych ustaleń do podpaleń doszło w kilku miejscach w kraju w ostatnim czasie. Wśród podpalonych masztów mamy co najmniej jeden należący do sieci Play. Najprawdopodobniej nie były to nadajniki sieci 5G, a zwyczajnie najbliższe jakie się trafiły.
Ciężko mówić o wypadku w przypadku kilku płonących stacji bazowych w bardzo krótkim czasie.
Facebook, YouTube, operatorzy, UKE… odpowiedzialność zbiorowa
Ciężko jest wskazać jedną osobę odpowiedzialną za obecną sytuację, bo winę ponosi wiele podmiotów. Podpalenia stacji bazowych w Polsce to efekty wielu miesięcy całkowitego ignorowania środowisk protestujących przeciwko sieciom komórkowym.
Czytaj też: Przeciwnicy sieci komórkowych znowu pokazali swoją siłę
Środowisk, które już niejednokrotnie stawały na drodze wprowadzania w Polsce nowych przepisów związanych z rynkiem telekomunikacyjnym. A ostatnio wysyłających fałszywe petycje do urzędów miast. Do tej sprawy jeszcze będziemy wracać, bo petycję, niezgodną z prawem, przyjmują kolejne rady miast w całym kraju.
Czytaj też: Kołobrzeg bez Wi-Fi i Internetu w komórce. Petycja krąży po całym kraju
Niczego i nikogo nie nauczyła też nikogo sytuacja z Krakowa, gdzie kilka miesięcy temu doszło do próby ścięcia nadajnika sieci T-Mobile za pomocą szlifierki.
Media społecznościowe od długiego czasu kompletnie ignorują to, co publikują środowiska protestujące. Dezinformacja szerzy się na Facebooku i YouTubie z pełnym przyzwoleniem administracji serwisów. Kilka razy miałem okazję uczestniczyć w próbach zdejmowaniu filmów z serwisu YouTube. Nawet pomimo jawnej deklaracji osób, które się w nich pojawiały, że przedstawione informacje są nieprawdziwe i zmanipulowane, usunięcie materiałów było bardzo trudne. A udostępniające je kanały prężnie działają do dzisiaj.
Czytaj też: Wyzwanie dla Facebooka – pseudonauka i wylęgarnie fake newsów na jednej liście
Z jednej strony dezinformacja szerzy się w mediach społecznościowych, ale z drugiej nikt nie próbuje edukować społeczeństwa. Role edukatora mógłby, a nawet powinien przejąć UKE. Tymczasem Urząd ograniczył się tylko do kilku bardzo lakonicznych wpisów na swojej stronie internetowej z linkami do zagranicznych opracowań badań np. na temat wpływu promieniowania nadajników sieci komórkowych. Ciężko nazwać to edukacją.
Chcesz być na bieżąco z WhatNext? Śledź nas w Google News