Cały czas nie wiemy jakie konkretnie kwestie związane z siecią 5G znalazły się w deklaracjach podpisanych przez Andrzeja Dudę i Donalda Trumpa. Ale oświadczenie opublikowane przez sekretarza stanu Mike’a Pompeo i polską Kancelarię Prezydenta stawia sprawę jasno. Polska może dołączyć do grona państw, które będą unikać sprzętu Huaweia w trakcie budowy sieci 5G.
Na świecie powstają „czyste telekomy”
W oświadczeniu zamieszczonym na stronach amerykańskiej administracji czytamy, że zaczyna się fala odwracania się od Huaweia, gdy obywatele całego świata budzą się pod groźbą inwigilacji Chińskiej Partii Komunistycznej.
Wpis o mocno propagandowym brzmieniu informuje o tym, że na całym świecie wyparowują kolejne umowy Huaweia i krajów budujących sieć 5G. Wśród nich wymienione zostały – Szwecja, Estonia, Rumunia, Dania, Łotwa, Grecja oraz Polska.
Obok państw mamy listę czystych telekomów (ang. clean telcos). Takich jak Orange we Francji, NTT w Japonii, Jio w Indiach, Telstra w Australii, SK i KT w Korei Południowej oraz O2 w Wieliej Brytanii. Do tego trzy bliżej nieokreślone duże firmy telekomunikacyjne w Kanadzie postanowiły współpracować z Ericssonem, Nokią i Samsungiem, ponieważ opinia publiczna była zdecydowanie przeciwna umożliwieniu Huawei budowania kanadyjskich sieci 5G. W gronie czystych sieci ma znajdować się też Telefonica.
Na zakończenie komunikatu czytamy – Popyt na korzystanie z bezpiecznego 5G rośnie. Im więcej krajów, firm i obywateli pyta, komu powinni zaufać w sprawie najbardziej wrażliwych danych, tym bardziej oczywista staje się odpowiedź – nie dla inwigilacji Komunistycznej Partii Chin.
Czytaj też: Czy sieć 5G jest bezpieczna? Pytamy o to eksperta Huawei
Z kolei w oświadczeniu polskiej Kancelarii Prezydenta czytamy (…)Dlatego też ponownie potwierdzamy treść Wspólnej Deklaracji z 2 września 2019 roku i zobowiązujemy się do współpracy w rozwijaniu rozwiązań technologicznych następnej generacji, a także do korzystania wyłącznie z usług bezpiecznych i zaufanych dostawców, sprzętu oraz łańcuchów dostaw w ramach naszych sieci 5G. W tym celu będziemy współpracować w promowaniu innowacyjnych rozwiązań dla zapewnienia zróżnicowanego łańcucha dostaw zaufanych sprzedawców technologii 5G.
A dowody? A po co komu dowody?
Nagonka na złe 5G z Chin trwa już ponad 1,5 roku. Do dyskusji włączyli się już nawet przeciwnicy sieci komórkowych:
Ale to tyle żartów. Stany Zjednoczone nie żartują i rzucają na lewo i prawo oskarżeniami o szpiegostwo oraz podkreślają jak wielkim zagrożeniem dla bezpieczeństwa narodowego jest chińskie 5G. O chińskich smartfonach nie wspominając. No chyba, że korzystają z amerykańskich procesorów Qualcommu, jak OnePlus. Wtedy są cacy.
Podczas jednej z internetowych debat w ubiegłym tygodniu wiceminister cyfryzacji Wanda Buk dała do zrozumienia, że nie wszystkie informacje przekazywane przez Stany Zjednoczone są jawne. Co jest oczywistą kwestią. Ale jeśli w tych tajnych raportach i dokumentach są faktycznie jednoznaczne dowody przeciwko Huaweiowi, to dlaczego do tej pory żaden kraj Unii Europejskiej nie zrezygnował otwarcie z chińskiego sprzętu? Dlaczego tylko Wielka Brytania wprowadziła ograniczenia jego wykorzystania, ale nie zrezygnowała całkowicie?
Czytaj też: Sieć 5G w Polsce – rozmawiamy z ekspertem o utraconych szansach
Pytań bez odpowiedzi jest więcej. Jak choćby to dlaczego z Huaweia nie rezygnują operatorzy? W końcu to oni, a nie mądre głowy z państwowych administracji najlepiej wiedzą co się dzieje w ich sieciach i jak zachowuje się w nich sprzęt chińskich dostawców. Gdyby coś tam nie działało jak powinno, niemieccy operatorzy nie inwestowaliby w ostatnich tygodniach dużych pieniędzy w zamówienia sprzętu Huaweia do budowy sieci 5G.
Symbolem braku dowodów na szpiegostwo ze strony Chin nadal pozostaje Weijing W. Były dyrektor Huaweia, który już od prawie 1,5 roku przebywa w areszcie bez postawionych zarzutów, bo nikt nie potrafi mu nic udowodnić.
Polska może dużo stracić jeśli wykluczy Huaweia. Zapłacimy my
Pomińmy całkowicie na moment kwestię tego, że dzięki takiej decyzji Polska ponownie będzie świecącą się plamą na mapie Europy.
Rezygnacja ze sprzętu Huaweia ograniczy konkurencję na rynku. To nigdy nie jest dobre. Bo ograniczenie konkurencyjności bardzo łatwo prowadzi do wzrostu cen. Jeśli operatorzy będą musieli zapłacić więcej za sprzęt Ericssona czy Nokii, będą musieli w jakiś sposób zrekompensować wydatki. Rząd im w tym nie pomoże. A jeszcze chętnie podniesie np. ceny częstotliwości 5G w aukcji. Rozdawnictwo+ nie bierze się z drzewa. Operatorzy wtedy sięgną po pieniądze do naszych kieszeni. Ceny usług już rosną, ale do europejskich cen abonamentów nadal jest bardzo daleka droga.
Czytaj też: Aukcja 5G zakończona. Czekamy na nowy początek
Cały czas przywołuję też temat Niemiec. Nie bez powodu nie chcą oni wykluczać Huaweia, bo chyba jako jedni z nielicznych widzą daleko idące konsekwencje. Obecne sieci 5G mocno bazują na sieciach LTE. A tam Huaweia jest bardzo dużo. Więc jeśli sieci mają być czyste i bezpieczne, trzeba z nich całkowicie wyrzucić chiński sprzęt. A to oznacza wielkie wydatki i nawet lata pracy. A rozwój nie poczeka.
Polska powinna poczekać. Pół roku już nam dzisiaj nie zrobi różnicy
Tak samo, jak na Stany Zjednoczone nie czeka ani Korea, ani Chiny. Ich infrastruktura sieci 5G jest dużo lepiej rozwinięta, więc administracja Donalda Trumpa robi wszystko, aby pozostałe kraje też im nie uciekły, strasząc złym Huaweiem.
Czytaj też: Cały świat buduje sieć 5G. Gdzie jest najlepiej wdrożona?
Polska pod względem rozwoju sieci 5G już jest w tyle za resztą świata. Dlatego też z jakimikolwiek deklaracjami rządzący powinni poczekać do listopadowych wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych. Bo może się okazać, że wraz z Donaldem Trumpem magicznie znikną złe i niedobre Chiny razem ze swoim szpiegostwem.
Ograniczenia dotyczące Huaweia jeszcze cały czas mogą znaleźć się w wymaganiach, czekającej na restart, aukcji częstotliwości sieci 5G. Aukcja jest już na tyle opóźniona, że nawet jak poczeka na amerykańskie wybory, to już i tak nic złego się nie stanie. Chwytanie się brzytwy dzisiaj, tylko po to aby pokazać jak ważnym jesteśmy sojusznikiem USA i zyskać cokolwiek w spadających sondażach przedwyborczych, to nie jest mądre posunięcie. Nie w kwestii, która zdefiniuje rozwój całego kraju w perspektywie najbliższych długich lat.
Chcesz być na bieżąco z WhatNext? Śledź nas w Google News