Nastroje względem szczepionki na koronawirusa są niezwykle zróżnicowane, ale nie ma kraju, w którym 100% populacji wyraziłoby chęć przyjęcia tego środka.
W Polsce „na tak” jest mniej niż połowa społeczeństwa – nie jesteśmy również osamotnieni w dość sceptycznym podejściu do szczepień. Pojawiły się więc liczne pomysły na zachęcie opinii publicznej do zmiany zdania.
Czytaj też: Ilu szczepień na koronawirusa potrzeba do poprawy sytuacji?
Czytaj też: Jak skończy się przyjęcie jednej dawki szczepionki na koronawirusa?
Czytaj też: Poznaliśmy skuteczność chińskiej szczepionki na koronawirusa
Jednym z nich jest oferowanie korzyści pieniężnych w zamian za przyjęcie szczepionki. Takie podejście budzi jednak wiele wątpliwości, poczynając od etycznych, a na czystko ekonomicznych kończąc. Co więcej, eksperci przekonują, iż do uzyskania odporności stadnej konieczne będzie zaszczepienie co najmniej 60-70 procent członków danej społeczności.
Pieniądze za szczepienie na koronawirusa wydają się kontrowersyjnym pomysłem
Pojawiają się nawet głosy sugerujące 80-procentowy wskaźnik wyszczepienia. Takowy może być niezwykle trudny do uzyskania – szczególnie, jeśli nie zostanie wprowadzony obowiązek szczepień. W przypadku Kanady, czyli obiektu dyskusji, naukowcy pokusili się o pomysł płacenia 1000 dolarów każdemu, kto przyjmie szczepionkę.
Czytaj też: Koronawirus mniej groźny od grypy? Zobaczcie to zestawienie
Czytaj też: Uniwersalna szczepionka na grypę? Pojawił się nowy plan
Czytaj też: Pandemia grypy? Za rok będziemy mieli problem
Ale czy ekwiwalent tej kwoty, np. 1000 złotych, przekonałby mieszkańców Polski do zaszczepienia na koronawirusa? Taka kwota, przy kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu milionach zaszczepionych, stanowiłaby ogromne obciążenie dla budżetu. Lepszym rozwiązaniem wydaje się więc prowadzenie kampanii informacyjnych oraz zapewnienie wystarczającej liczby badań, które potwierdzą bezpieczeństwo i skuteczność szczepionek.
