Reklama
aplikuj.pl

Czy Black Myth Wukong to prawdziwa gra? Tajemnicze chińskie tytuły

blach myth wukong, code syn

Przyjrzyjmy się kilku chińskim grom. Nie tylko Black Myth Wukong imponuje.

Black Myth Wukong w ostatnim czasie zawładnął światkiem growym. Nagle z regionu, który kojarzy się nam z grami mobilnymi wyciągającymi tyle pieniędzy ile się z graczy da, wyskoczyła produkcja wyglądająca tak dobrze, że aż ciężko czasem w nią uwierzyć. Jak oni to zrobili? Jakim cudem tamtejsi deweloperzy nie zbierali doświadczenia wydając mniejsze produkcje przez lata by w końcu powstał tamtejszy „wiedźmin”?

Cóż, w Chinach już od jakiegoś czasu widać to, że deweloperzy growi mają większe ambicje. Nie są to nawet ambicje AA, ale AAA. Tytuły, które tworzą powodują opad szczęki u zachodnich odbiorców. Nie wszystkie produkcje z tamtejszego regionu są warte uwagi, ale widać pierwsze przebijające się produkcje. Wciąż są one mało znane i otoczone jakąś aurą tajemniczości. W końcu, gdy nie interesujemy się tamtejszym rynkiem, a gry nie wychodzą jeszcze „u nas” to można się zdziwić, gdy po latach produkcji wychodzi nagle zwiastun czegoś czego się zupełnie nie spodziewaliśmy i przebija się on u nas.

A Chińczycy już kontynuują swój pochód na nasz rynek. W 2018 roku wyszło 古剑奇谭三. No dobra, mówmy po prostu Gujian 3. Jeśli ktoś w odmętach Steama natknął się na tę produkcję to mógł się zdziwić, że mamy do czynienia z solidnym RPG, który wygląda bardzo dobrze, a do tego oferuje ciekawą fabułę.

Czytaj też: Deweloperzy gier wideo mają prze…klikane

Czekamy też przecież na Bright Memory: Infinite, które pojawi się na PC i Xbox Series X. Poprzednia, mini-wersja gry o nazwie Bright Memory jest już za to dostępna i zebrała równie świetne oceny na Steam co Guijan 3. Unreal Engine wygląda w tej produkcji jakby był CryEnginem. Oprawa graficzna jest absurdalnie śliczna, ale z oceną fabuły musimy jeszcze poczekać do Infinite. Ciekawostką jest to, że w Bright Memory działa też na… iOS i Androdzie. Sam tytuł przechodziłem na swoim telefonie i choć aż ręce parzyło to nie mogłem wyjść z podziwu dla pracy deweloperów.

Jest jeszcze Lost Soul Aside. Gra RPG inspirowana Final Fantasy XV. Ponownie oprawa graficzna szokuje jakością. Ciekawostką jest to, że gra tworzona była początkowo przez jednego dewelopera. Choć dynamika produkcji robi wrażenie tak jednak wiemy zbyt mało na temat fabuły czy świata gry, aby już się zachwycać. Póki co odtwórcza produkcja, ale śliczna. Ale czy nie często gramy w podobne gry?

Czytaj też: Dlaczego ludzie mają gdzieś Xbox Game Pass?

Mamy też dema technologiczne, które prezentują nad czym grzebią te „duże” firmy z Chin. Tencent jest już znany nawet u nas i jego ekipa prezentowała jakiś czas temu Code: SYN. Grę będącą… Cyberpunkiem? Tytuł wygląda nieźle (choć animacje twarzy są tragiczne) i dalej udowadnia ogromny potencjał tamtejszych gier. Choć trzeba pamiętać, że coraz częstszą praktyką jest prezentowanie gier jeszcze niestworzonych na fejkowych zwiastunach. Ma to swoje plusy – deweloper wie, że nie musi władować masy pieniędzy w projekt, który się nie sprzeda, bo gracze od razu dadzą znać co myślą. Gdy jednak w tym przypadku bardziej analizujemy rynek – pojawia się jednak to pytanie – a co jeśli i inne gry to tez tylko nagrania udające wirtualne produkcje i nie mamy czym się jarać?

Może Black Myth: Wukong to tylko udawana animacja? Cóż, zdaje się, że tak nie jest. CEO Game Science Studio, które stoi za Black Myth pokazał nagranie, na którym rzeczywiście gra w tę produkcję. Filmik różni się od tego z sieci, więc daje to nadzieję, że tytuł naprawdę kiedyś postanie.

Kiedy? To jest dobre pytanie. Sami deweloperzy z Game Science Studio chcieli podobno tylko pokazać bardzo wczesną wersję gry, której celem było zachęcenie do pracy u nich. Nagle z skromnej firmy stali się mesjaszami gamingu i przyznają, że wolą pracować w spokoju, by pokazać coś co naprawdę zademonstruje ich możliwości. Ale to dopiero stanie się za kilka miesięcy, kiedy wrócą z kolejnym nagraniem. Tymczasem możemy pooglądać świetne prace grafików z Game Science Studio. Tutaj i tutaj.

Chcesz być na bieżąco z WhatNext? Śledź nas w Google News