Od kilku dni moje PS4 przestało aż tak wyć. Jak udało mi się tego dokonać?
Mam wrażenie, że żadna konsola w Polsce nie zyskała tyle uwagi, co mój konkretny egzemplarz na łamach WhatNext.pl. Moje przygody z najstarszą wersję PlayStation 4 chyba jednak dzisiaj zamkniemy. Całość sprowadza się zatem do trylogii o drobnych naprawach i czyszczeniach urządzenia. Zachęcam Was do zapoznania się z poprzednimi wpisami na temat urządzenia Sony:
- PlayStation! Przestań, kurde, wyć!
- Znowu rozkręciłem swoje PlayStation
- Czyszczenie radiatora PS4. Po latach, w miarę uciszyłem konsolę
Pięknie to wygląda. Kiedyś zrobią o tym książkę.
Zacznijmy może najpierw od małego dokończenia historii z drugiego wpisu na temat mojego PlayStation 4. Chwaliłem się tam, iż udało mi się naprawić napęd, który bez przerwy wyrzucał płyty. Cóż. Przez tydzień konsola działała poprawnie. Potem znów nastąpiło pogorszenie się sytuacji i ponownie bez przerwy słyszałem pikanie sprzętu, informującego o wysuwaniu płyty, której nawet nie było w napędzie.
Powróciłem zatem do metalowej blaszki, która stanowiła cały problem i… zakleiłem na płycie głównej konsoli miejsce, do którego przylegała. Od teraz nie działa mi wyjmowanie płyt poprzez dotknięcie konsoli na obudowie, ale mogę to zawsze robić poprzez najechanie na kafelkę gry w menu głównym, kliknięcie „options” a następnie „wyjmij dysk”. Czy to znaczy, że jestem jednym z nielicznych w Polsce posiadaczy PlayStation 4 All-Digital? „Prostym trikiem przerobił swój sprzęt na konsolę bez płyt. Microsoft go nienawidzi.”
Wróćmy jednak do czyszczenia radiatora. Jeśli czytaliście pierwszy wpis mojej trylogii, to zapewne wiecie już, że dotarcie do niego nie było zbyt łatwe. Aby dostać się do radiatora, który jest po tych wszystkich latach grania zawalony kurzem jest bardzo trudne, ponieważ musimy rozkręcić cały sprzęt. Dalej już tylko możemy rozkładać wiatraczek w konsoli. Ostatni raz, gdy go wyczyściłem – różnica była minimalna. Było to około dwa lata temu. Przypomniałem sobie jednak, że w tym czasie pod moim oknem trwała wielka budowa drogi z kostki. Trwało to kila miesięcy, a kurz unosił się bez przerwy. Być może sprzęt zdążył się wtedy szybko zabrudzić i warto dać drugą szansę dokładnemu wyczyszczeniu?
Jednak na samą myśl o rozkręcaniu całości odechciewało mi się wszystkiego. Pomyślałem jednak… „a gdyby tak…” i przystąpiłem do działania. Zdradzę już teraz – tak, da się wyczyścić ten przeklęty radiator bez rozkręcania całej konsoli. Ku mojemu zdziwieniu – PlayStation 4 ucichło. Hałas nie pojawia się już w aplikacji YouTube’a czy Playerze. GRID, w którego sobie czasem zagram sprawia, że nawet nie słyszę PS4. Katowane ostatnio przeze mnie The Division 2 dopiero po godzinie gry sprawia, że coś tam słychać konsolę, ale (w tym momencie posiadacze Xboxów zaczynają turlać się ze śmiechu) wciąż – słyszę telewizor, a nie urządzenie.
Czego będziemy potrzebowali? Odpowiedniego śrubokrętu do odkręcenia kilku śrubek oraz… małej rurki. W moim przypadku sprawdziła się zwykła plastikowa słomka. No i oczywiście odkurzacz.
Pierwszą rzeczą, którą musimy zrobić jest odkręcenie trzech śrubek z tyłu konsoli. Kryją się one za małymi nalepkami, które łatwo zdejmiemy za pomocą nożyka. Stracimy wtedy gwarancję, ale mówimy tutaj o uciszaniu konsoli w premierowej wersji. Gwarancji już dawno nie macie.
Teraz zdejmujemy odkręconą część konsoli. Spokojnie możecie użyć trochę więcej siły, bo po tylu latach plastik ten trzyma się jakby go Kratos przyspawał. I to tyle z rozkręcania. Teraz już najłtawiejsze.
Dostęp do radiatora wypatrzyłem świecąc sobie lampą błyskową telefonu (swoją drogą, kiedy ostatni raz użyliście tradycyjnej latarki?) pomiędzy łopatkami wiatraczka. To właśnie między nie wkładamy naszą słomkę.
Teraz wystarczy już tylko przyłożyć rurę od odkurzacza do drugiej strony słomki (możecie sobie przyłożyć palec, aby odkurzacz lepiej zaciągał kurz zebrany przez lata). Ruszamy słomką w lewo-prawo, ponieważ radiator nie jest malutkim elementem i kurz mógł się zebrać w kilku miejscach i… gotowe. Składamy całość i cieszymy się cichszą konsolą, której nie trzeba było rozłożyć na wiele części. To chyba ostatni wpis tego typu. Chyba.