Jeden z najbardziej rozpoznawalnych miliarderów na świecie musi w końcu ponieść konsekwencje swoich czynów. Władzom wystarczył jedynie miesiąc, aby ukarać Muska za fałszywe informacje, które ostatecznie miały na celu zwyczajnie podbić cenę akcji firmy. Teraz Elon Musk musi zrezygnować ze stanowiska prezesa Tesli.
Sprawą zajęła się Amerykańska Komisja Papierów Wartościowych i Giełd, która wymusiła na miliarderze przyjęcie ustanowionych przez nią warunków. Musk zgodził się na zapłacenie grzywny zarówno z własnej kieszeni, jak i z budżetu Tesli (łącznie 40 milionów dolarów), a na dodatek musiał pogodzić się z dymisją ze stanowiska prezesa (chairman) firmy na przynajmniej trzy lata. Ma na to całe 45 dni, ale klamka już (prawdopodobnie?) zapadła. Wszystko przez to, że dopuścił się „fałszywych i mylących oświadczeń”, które ostatecznie nie przypadły do gustu nie tylko inwestorom.
Wszyscy fani Elona mogą się jednak pocieszać faktem, że nadal będzie piastował najwyższe stanowisko w firmie. Komisja SEC nie wymusiła na nim porzucenia roli CEO, a jedynie prezesa, co i tak powinno ograniczyć jego swobodę w zarządzaniu Teslą. Według New York Times, gdyby Musk nie przystał na te warunki, to konsekwencje dla Tesli mogły być znacznie poważniejsze. Co jednak najciekawsze, możemy powiedzieć, że udziałowiec, który chciał usunąć go ze stanowiska prezesa wreszcie dopiął swego. Może nie bezpośrednio, ale jednak.