Reklama
aplikuj.pl

Test klawiatury HyperX Alloy Origins 60, czyli gamingowa kompaktowość

Test klawiatury HyperX Alloy Origins 60, HyperX Alloy Origins 60, test HyperX Alloy Origins 60, test Alloy Origins 60, Alloy Origins 60,

Cała klawiatura zaklęta w bloku, który obejmuje tylko te najważniejsze elementy, czyli litery, cyferki, czy klawisze funkcyjne. Tym właśnie jest HyperX Alloy Origins 60, czyli na wskroś kompaktowa klawiatura mechaniczna o rozmiarze 60% w porównaniu do z tradycyjnych modeli. 

Pudełko i dołączone wyposażenie

HyperX Alloy Origins 60 nie zaskakuje pudełkiem, w którym do nas dociera. To jest charakterystyczne dla marki i ujawnia na froncie render klawiatury, jak również najważniejsze informacje również co do kompatybilności. 

Wewnątrz kartonu oprócz samej klawiatury znajdziemy przewód USB-A do USB-C w materiałowym oplocie, dwa wymienne klawisze, instrukcję obsługi oraz zachętę do sięgnięcia po inne sprzęty marki, jak również kluczyk do ściągania klawiszy, który jest solidniejszy od tych zwykle dołączanych w zestawach.

Czytaj też: Test kierownicy Logitech G923 z technologią Trueforce

Najważniejsze cechy HyperX Alloy Origins 60

  • Klawiatura TKL
  • Materiał: aluminium klasy lotniczej, tworzywo PBT
  • Przełączniki: HyperX Red
  • Wymiary: 296 x 105 x 36,9 mm
  • Waga: 781,5 gramów z przewodem
  • Odczepiany 180-centymetrowy przewód USB w materiałowym oplocie
  • Trzystopniowa regulacja wychylenia
  • Wsparcie aplikacji NGenuity
  • Przyciski multimedialne 
  • Pełny N-Key rollover i anti-ghosting
  • Gwarancja: 2 lata

Materiały, design i wykonanie

Tak się składa, że przez moje ręce ostatnio przetoczyło się kilka podobnych do Alloy Origins 60 modeli, ale w cenie sięgającej od 150 do 300 zł. Zawsze zresztą postrzegałem taki format klawiatur pod dwoma kątami – albo powstają z myślą o klientach ceniących sobie mobilność i dużą przestrzeń na biurkach, albo o tych, którzy chcą zapłacić mniej i nie potrzebują pełnowymiarowego modelu. HyperX Alloy Origins 60 jest przeznaczony ewidentnie dla tych pierwszych, bo cena rzędu 529 zł nie pozostawia złudzeń i co tu dużo mówić, wysoką, wyróżniającą się jakość można poczuć w przypadku tej klawiatury od razu.

Chociaż sama w sobie HyperX Alloy Origins 60 nie wygląda imponująco na pierwszy rzut oka, a raczej skromnie, to wystarczy wziąć ją w dłonie, aby poczuć tę charakterystyczną, wyższą wagę, zwiastującą sprzęt wyższej klasy. Rzeczywiście w przypadku tej modelu nie uświadczymy ani grama plastiku w samej konstrukcji, Zarówno górny, jak i dolny panel został wykonany z pomalowanego na czarno aluminium klasy lotniczej, a za ich przymocowanie do siebie odpowiada szereg śrubek. Ogólna konstrukcja jest w zupełności płaska, posiada zaokrąglone rogi, a łączenie paneli nie rzuca się aż tak w oczy. 

Jedynymi elementami z tworzyw sztucznego, pomijając przełączniki i klawisze, są elementy na spodzie klawiatury w postaci czterech grubych podkładek antypoślizgowych i systemu regulacji nachylenia. Ten przyjmuje trzy stopnie, bo w pierwszym zapewnia 3-stopniowe nachylenie, w drugim, czyli po wychyleniu pierwszego zestawu nóżek już 7-stopniowe, a w trzecim 11-stopniowe. Same w sobie nóżki posiadają własne gumki antypoślizgowe i są naprawdę solidne nawet w kwestii mechanizmu składania i rozkładania. 

Warto też wspomnieć o umieszczonym w lewej części tylnej krawędzi portu USB typu C, do którego wpinamy dobrze opleciony przewód w materiałowym oplocie, który zachowuje pewien stopień sztywności.  Kilka słów należy się też klawiszom, czyli nakładkom na przełączniki. HyperX chwali się, że te zostały stworzone z formowanego dwuwarstwowo materiału PBT, który jest odporny na zużycie, tarcie i działanie rozpuszczalników. 

Wśród tych słów warto wyróżnić dwuwarstwowość klawiszy, czyli powszechnie stosowane podejście Dual-Injection. To jednak samo matowe tworzywo sztuczne zasługuje na medal, bo zdecydowanie należy do wysokiej półki, co łatwo wyczuć. Dodatkowo większość z klawiszy posiada nadrukowane na bokach białe „drugie funkcje” do aktywacji z pomocą klawisza funkcyjnego. 

Oprogramowanie NGenuity

Jak to standardowo u HyperX bywa, do zarządzania Pulsefire Haste wykorzystujemy dostępne w Microsoft Store (na Windowsie 10) oprogramowanie NGenuity, gdzie znajdziemy też inne sprzęty marki. Dzięki niemu zaktualizujemy firmware, skonfigurujemy profile i finalnie zapiszemy je w pamięci myszki. Chociaż znajdziecie w opcjach wybór języka polskiego, ja sugeruję Wam pozostanie na wersji angielskiej, bo i tak większość interfejsu będzie w języku obcym. Dodatkowo aktywacja opcji HyperX RGB Memory Support znacząco obniża stabilność aplikacji, więc jej lepiej nie dotykajcie. 

Sama w sobie aplikacja NGenuity sprawdza się świetnie, oferując podstawowe opcje w przejrzystym interfejsie. Znajdziemy w niej przypisywanie ustawień do poszczególnych gier, prosty powrót do ustawień domyślnych, podmianę funkcji klawiszy zarówno pod kątem osobnym, jak i po połączeniu z klawiszem funkcyjnym, jak również opcje trybu gamingowego oraz profile w oprogramowaniu i trzy w pamięci urządzenia. 

Najwięcej zabawy jest jednak z podświetleniem, bo oczywiście HyperX zadbał o podstawowe ustawienia pokroju jasności, czy szybkości oraz kierunku efektu, ale to, co jest w moich oczach najważniejsze, to możliwość ustawienia każdej diody osobno. Chociaż efektów na liście nie ma wielu, to są one jak najbardziej wystarczające, pozwalając nawet ustawić efekt stały i momentu aktywacji w jednym momencie. 

Czytaj też: Test Krux Atax Pro RGB i Atax RGB. Dwie tanie klawiatury mechaniczne

System podświetlenia

Jak już opisywałem przy oprogramowaniu, w aplikacji NGenuity mamy możliwość dostosować podświetlenie na wielu frontach, ale ten najważniejszy sprowadza się do dowolnego łączenia ze sobą efektów z rozróżnieniem na poszczególne diody. Tak też moim ulubionym stał się stały efekt Sun z 100% kryciem w połączeniu z Twilight o 50% kryciu z efektem aktywacji klawisza typu Fire. Zapewne rozumiecie już, co mam na myśli – pobawić można się naprawdę nieźle. 

Zwłaszcza że HyperX Alloy Origins 60 posiada świetny system podświetlenia, na który składają się wyciągnięte nad przełącznik jasne diody RGB oraz świetnie wykrojona czcionka. Zwłaszcza w przypadku dodatkowego klawisza spacji o topograficznym wręcz wykończeniu, choć muszę przyznać, że niektóre szczegóły nie są tak dobrze oświetlane, a mowa tutaj głównie o… małej literce A klawisza ALT. 

Test przełączników HyperX Red i ogólne wrażenia

W przypadku tego modelu jesteśmy skazani na zorientowane pod graczy liniowe przełączniki mechaniczne HyperX Red, będące na papierze „szybszymi” Redami znanych Cherry MX. Chociaż wymagają tej samej siły rzędu 45 gramów, to ich aktywacja zachodzi szybciej, bo nie na poziomie 2, a 1,8 mm, podczas gdy cała droga pracy również spadła o 0,2 mm, czyli 3,8 mm. Wszystko to przy wydłużeniu żywotności z tradycyjnych 50 mln do 80 milionów. Spisują się oczekiwanie, czyli wzorowo, ale w HyperX Alloy Origins 60 chciałbym wyróżnić coś innego.

Zapewne wiecie, że te małe klawisze bazują zwykle na jednym przełączniku i tyle – nic poza tym. Problem zaczyna się więc pojawiać przy klawiszach dłuższych pokroju spacji, entera, shifta, czy backspace i to właśnie HyperX rozwiązał wzorowo, decydując się nie na jakieś tam sprężynki, a podobne do przełączników „wsporniki”, które pozostają stałe i dzięki temu utrzymują stabilność przełącznika bez zauważalnego wpływania na niego pod kątem działania. 

Jeśli z kolei idzie o sam rozkład klawiszy, to należy docenić HyperX za nie tylko klawisze F1-F12 ukryte pod klawiszami 0-9, ale też te pokroju delete, print-screen, czy strzałek, które rozłożono głównie w prawej części klawiatury. Oprócz nich znalazło się kilka tych funkcyjnych, a nawet multimedialnych, do których funkcji uzyskujemy dostęp po wciśnięciu klawisza funkcyjnego w prawym dolnym rogu. 

Test HyperX Alloy Origins 60 – podsumowanie

Obecnie HyperX Alloy Origins 60 jest w sprzedaży w Polsce za 529 złotych i tym samym wpisuje się w segment klawiatur z górnej półki zwłaszcza w swojej małej formie. Ten model wyróżnia samo wykonanie, obudowa w całości z aluminium klasy lotniczej, miłe w dotyku klawisze, świetne wykonanie, cudowne oprogramowanie i podświetlenie oraz przełączniki, których nie znajdziecie u innych producentów, choć oczywiście pozostałe modele HyperX mają je w ofercie. 

Jak to zwykle bywa z tego typu specyficznymi modelami, trudno polecić je w ciemno, bo są na tyle zorientowane pod konkretną grupę klientów, że tylko ci będą w stanie wyłożyć na stół ponad 500 zł. Jeśli wy należycie właśnie do nich, to śmiało, bo wybierając HyperX Alloy Origins 60 z pewnością się nie zawiedziecie, jako że klawiatura jest pozbawiona obiektywnych wad.