Fizyk teoretyczny Avi Loeb skupił się w swojej książce na niezwykłym gościu, który odwiedził kilka lat temu Układ Słoneczny. Chodzi o słynny obiekt Oumuamua, którego pochodzenie od początku wywoływało dyskusje wśród naukowców.
Badacze ustalili, że Oumuamua znalazł się na terenie naszego układu 6 września, nadlatując z kierunku, w którym znajduje się gwiazda Wega. Ta z kolei leży w obrębie gwiazdozbioru Lutni, około 25 lat świetlnych od naszej planety.
Czytaj też: Ośmiornice są niczym kosmici. Mogą edytować swój RNA
Czytaj też: Istnienie kosmitów? Astronomowie nie mają wątpliwości
Czytaj też: Przez Układ Słoneczny przechodzi „autostrada”. Może przyspieszyć kosmiczne podróże
Zaledwie trzy dni później, Oumuamua, zaobserwowany po raz pierwszy dzięki obserwatorium Pan-STARRS, zaczął przyspieszać w kierunku Słońca. Z kolei najbliżej Ziemi znalazł się 7 października, poruszając się szybko w kierunku gwiazdozbioru Pegaza.
Kosmici, zdaniem Loeba wykorzystali Oumuamua do przelotu w pobliżu Ziemi
Niektórzy naukowcy twierdzą, że Oumuamua, uważany za pierwszy obiekt międzygwiezdny wykryty w Układzie Słonecznym, był po prostu kolejną kometą. Loeb, przewodniczący wydziału astronomii Uniwersytetu Harvarda, odrzuca jednak tę hipotezę. Porównał całą sytuację do jaskiniowca, który znalazł smartfona, zniszczył go i przez resztę życia był przekonany, że miał do czynienia ze zwykłym kamieniem.
Czytaj też: Poszukiwanie życia pozaziemskiego wymaga poważnych zmian
Czytaj też: Uran może stwarzać warunki dla życia pozaziemskiego. Te obiekty interesują naukowców
Czytaj też: Życie pozaziemskie a obecność metanu. Jaka jest zależność?
Co miałoby potwierdzać rewelacje wspomnianego profesora? Chodzi o nietypowy ruch Oumuamua. Siła grawitacji Słońca powinna powodować, że naturalny obiekt poruszałby się szybciej w miarę zbliżania się do niego. Z kolei wraz z oddalaniem od naszej gwiazdy powinien lecieć wolniej. W tym przypadku tak nie było, co jest zastanawiające.