Reklama
aplikuj.pl

Legendarny niszczyciel czołgów, pocisk TOW Armii USA zmierza pod gilotynę

pocisk TOW, TOW

Chociaż mający na karku około pół wieku pocisk TOW Armii USA doczekał się wielu ulepszeń, teraz ta legendarna broń do niszczenia czołgów powoli odchodzi do lamusa, jako że trwają już poszukiwania czegoś nowego.

Pocisk TOW niczym legenda

Od samego początku pociski TOW, przeznaczone do niszczenia opancerzonych pojazdów, czyli głównie czołgów, były rewolucyjne. Po wystrzeleniu z wielkiej tuby pozwalały żołnierzowi sterować przed dotarciem do celu oddalonego do 3700 metrów, a kiedy pocisk już w coś trafił, przebijał najgrubsze pancerze. Jego największą bolączką była szybkostrzelność względem np. działa czołgu, ale helikoptery mogły latać nawet z ośmioma TOW.

Armia USA przez lata stopniowo aktualizowała TOW, dzięki czemu teraz jego głowica jest w stanie przebić „pancerz reaktywny”, używając ładunku tandemowego, który najpierw wysadza płytkę pancerza ochronnego, a następnie przebija główny pancerz. Armia wymieniła również przewód sterujący na połączenie bezprzewodowe, ale nie udało jej się poprawić jego stosunkowo niskiej prędkości.

Czytaj też: Nowe wojskowe satelity Lockheed Martin ISR

Co zastąpi pocisk TOW?

Wygląda jednak na to, że czas ulepszeń TOW zakończył się definitywnie, jak podaje Army Times. Teraz ponoć Armia USA szuka dla niego zamiennika i najpewniej w grę wejdzie CCMS-H, czyli pocisk o identycznych rozmiarach, ale o trzykrotnie okazalszym zasięgu, bo rzędu 10000 metrów i znacznie wyższej prędkości. Może izraelski Spike ER II?

Czytaj też: Okręt desantowy USS Bonhomme Richard oficjalnie trafi na żyletki

Armia chce, aby ten pocisk mógł być wystrzeliwany również z bliskiej odległości około 100 metrów, aby najpewniej umożliwić strzelanie w miastach. Musi też być w stanie obejść aktywne systemy ochrony i zakłócacze, a miłym dodatkiem będzie kilka trybów naprowadzania. Dokładne szczegóły tego pocisku poznamy dopiero za kilka lat, bo wymiana TOW nastąpi na początku trzeciej dekady obecnego wieku.