W kolejnej świątecznej produkcji Netflixa wracamy do jednego z bajkowych księstw, w których pięknie sypie śnieg, na metr kwadratowy przypada tona ozdób świątecznych, a rodziny królewskie raczej nie znają słowa etykieta. Tym razem Vanessa Hudgens ma do zagrania… aż trzy role, choć przynajmniej w pełnej przepychu scenerii. Zapraszam do lektury recenzji filmu Zamiana z księżniczką 2.
Kolejna świąteczno-królewska opowieść o miłości
Netflix w ostatnich latach, w okresie przedświątecznym, raczył nas jakąś opowieścią osadzoną w wymyślonym księstewku, w którym normalna dziewczyna zakochuje się, a potem bierze ślub z księciem. Były trzy części Świątecznego księcia osadzone w fikcyjnej Aldovii, a potem właśnie pierwsza część Zamiany z księżniczką, w której zawędrowaliśmy do Belgravii, a teraz opowieść zaniosła nas do sąsiedniego Montenaro. Co ciekawe, jak się okazuje, te trzy małe księstewka istnieją w tym samym uniwersum. Może było o tym wcześniej, ale ja nie wyłapałam? Ale do rzeczy. Podczas pierwszej Zamiany z księżniczką towarzyszyliśmy Stacy( Vanessa Hudgens), która przyjechała z Chicago do Belgravii na konkurs cukierniczy. Towarzyszył jej Kevin (Nick Sagar) i jego córka. Na miejscu Stacy spotkała Lady Margaret, która była do niej łudząco podobna. Kobiety wpadły na pomysł zamiany miejsc, Stacy zakochała się i w efekcie poślubiła księcia Edwarda (Sam Palladio), zaś Margaret poczuła miętę do Kevina.
Akcja drugiej części dzieje się dwa lata później. Miłość Stacy i Edwarda ma się dobrze, choć oboje mają sporo na głowie. Niestety u Kevina i Margaret sprawa wygląda gorzej. Kiedy na kobietę spada obowiązek przejęcia korony Montenaro ich drogi trochę się rozchodzą. Ale! Dobrze już wiemy, z jakim typem filmu mamy do czynienia. Przecież tu nikt nie dba o jakieś tam tradycje czy królewską etykietę. Kiedy Stacy ze swoim małżonkiem przybywają do Margaret, a wraz z nimi zjawia się tam też Kevin z córką szybko pojawia się idealny plan połączenia rozdzielonych kochanków. Jaki? Zamiana! Chcąc dać przyjaciółce trochę czasu, Stacy zamienia się z Margaret miejscami. I wszystko zapewne poszłoby wspaniale, gdyby do akcji nie wkroczyła… trzecia Vanessa Hudgens, a dokładniej zła kuzynka Fiona, która czyha na królewskie pieniądze.
Czytaj też: Recenzja serialu Dash i Lily – sezon 1
Czytaj też: Recenzja krótkometrażowej animacji If Anything Happens I Love You
Czytaj też: Recenzja serialu Star Trek: Discovery – prawie połowa 3 sezonu już za nami
Zamiana z księżniczką 2 to sporo banalnych komplikacji i szczęśliwe zakończenie
W takich filmach nikt nie oczekuje prawdy. Zamiast tego chcemy trochę bajki, ale z prawdziwymi aktorami. Zarówno Świąteczny Książę jak i Zamiana z księżniczką to właśnie takie produkcje. Przepych, słodycz i świąteczna atmosfera aż skapuje z ekranu. Komedia pomyłek, chciwi złoczyńcy i niegodziwi przeciwnicy zawsze doprowadzają do szczęśliwego zakończenia, jeśli nie przy ołtarzu (bo ślub już był) to chociaż do rozwikłania tajemnicy od której zależy los wszystkich. Zamiana z księżniczką 2 niczym nie odstaje od poprzednich świąteczno-królewskich filmów Netfliksa. Tutaj też problemy są tylko przejściowe, pochodzenie ewentualnego małżonka nie ma żadnego znaczenia, wszyscy mają gdzieś ceremonie i zwyczaje, bo w końcu ślub można wziąć nawet na lotnisku. To miłość jest najważniejsza.
I owszem, można byłoby przyczepić się tutaj do wielu rzeczy, począwszy od tego, jak bardzo cały film jest nierealny. Ale… zaraz, czy ktoś oczekiwał tu choćby odrobiny realności? Pomijam już fakt, że chyba żaden świąteczny romans nigdy nie był zbyt realistyczny. Te osadzone w scenerii królewskiej są tak odrealnione jak to się tylko da. Od pokazywania czegoś maksymalnie zbliżonego do prawdy jest The Crown. Świąteczny Książę i Zamiana z księżniczką mają ładnie wyglądać i pokazywać, że nic nie jest silniejsze od miłości. A do tego ma być w nich tak dużo świątecznych dekoracji, że potem przez tydzień nie będziecie mogli patrzeć na choinkę.
Film Netfliksa olśniewa scenografią i kostiumami
To trzeba Netfliksowi przyznać. Jeśli postanawia, że będzie bajkowo, to tak właśnie jest. Dostajemy takie księżniczki w wydaniu lifestyle’owym – piękne stroje, piękne wnętrza, miłość, akcje charytatywne i zero poważnych obowiązków. Te ostatnie pojawiają się od czasu do czasu jako przeszkoda do pokonania w dążeniu do szczęśliwego zakończenia. Ale poza tym, to taka Zamiana z księżniczką 2 jest czymś w rodzaju prezentu świątecznego od osoby, która bardzo chce nam coś dać, ale kompletnie nas nie zna. Taki prezent jest pięknie zapakowany, a w środku znajduje się coś ładnego, choć całkowicie bezużytecznego. Jednak wiadomo, są święta i to nas po prostu cieszy. Rzeczywistość przyjedzie za parę tygodni, gdy będziemy się zastanawiali co z tym „czymś” zrobić. I dokładnie tak samo jest z tymi królewskimi romansami od Netfliksa.
To filmy idealne na okres przedświąteczny i same Święta, by na chwilę wyłączyć się od ciągłych pytań o umyte okna czy wysłuchiwania, że coś „jest na święta”. Te produkcje są może trochę kiczowate, zwłaszcza gdy zwrócimy uwagę jak dużo tutaj tego Bożego Narodzenia i dekoracji, ale cóż, zdecydowanie cieszą one oko. Tu nawet lotnisko i publiczna toaleta ociekają wieńcami, girlandami, bombkami i światełkami. To nie ma być realistyczne, ma być piękne i bajkowe. No i takie właśnie jest.
Czytaj też: Recenzja serialu Mroczne materie – 2 sezon, odcinki 1 i 2
Czytaj też: Recenzja serialu The Mandalorian – sezon 2, odcinek 3
Czytaj też: Recenzja serialu Miłość i Anarchia – sezon 1
Vanessa Hudgens w potrójnej roli
Jakby dwóch Vaness było nam mało, teraz dostajemy trzecią na dokładkę. Z blond peruką, wydętymi ustami i na dodatek złą. Te trzy postacie napisane są tak, by z łatwością dało się je rozróżnić. Stacy jest spontaniczna i swobodna, Margaret ma bardziej stonowany charakter, jak na księżną przystało, zaś Fiona to taka wredna, prowokacyjna i rozpieszczona młoda Cruella De Mon. Dzięki takiej różnicy pomiędzy bohaterkami Hudgens łatwo jest je zagrać i pokazać ich odrębność. Reszta obsady… no jest poprawna. Właściwie nie ma się do czego przyczepić, sprostają wymaganiom, radzą sobie dobrze, ale w gruncie rzeczy po prostu są.
Można byłoby za to przyczepić się do scen, w których posłużono się naprawdę kiepskim poziomem dowcipu i gagów pokroju biegania po beczce. Do tego również do dialogów można byłoby mieć wiele uwag. Ale w sumie takie czepianie nie ma tu najmniejszego sensu. Jeśli oglądaliście pierwszą część, to wiecie jaki to jest typ filmu. Druga odsłona trzyma podobny poziom. Tu ma być absurdalnie, czasem kiczowato, a przede wszystkim bajkowo. I jest. Złoczyńcy zostają pokonani, miłość kwitnie, a etykieta to coś na tyle przestarzałego, że raczej nikt o tym już nie pamięta. Czegóż chcieć więcej od świąteczno-królewska opowieści o miłości?
Chcesz być na bieżąco z WhatNext? Śledź nas w Google News