W pierwszym sezonie Stargirl twórcy w doskonały sposób połączyli właściwą akcję ze stopniowym wprowadzaniem do fabuły kolejnych bohaterów. Większość z nich odgrywa już teraz znaczącą rolę, jednak wyraźnie sygnalizuje się nam, że to dopiero początek. Kto w tym odcinku odkryje swoje moce? Uwaga, recenzja spoilerowa.
Czytaj też: Recenzja serialu Warrior Nun – sezon 1
Wyraźnie widać, że Stargirl ma być historią dłuższą, trwająca przynajmniej trzy, może cztery sezony. Na tym etapie podchodzę do tego bardzo optymistycznie, jednak takie rozłożenie fabuły oznacza, że pierwszy sezon jest jednym wielkim wprowadzeniem. A to często generuje spadek akcji na rzecz gadania i ukazywania kulisów poszczególnych postaci. W Stargirl jest to widoczne, ale o dziwo nie przeszkadza, bo Geoff Johns potrafił stworzyć tak fajnych bohaterów, że lubimy ich oglądać zarówno w wersji superbohaterskiej, jak i normalnej. Te wprowadzenie ma na celu zakomunikowanie, że 8.odcinek pokazuje nam jak Henry Jr., syn Brainwave’a zaczyna odkrywać swoje moce. Nie jest to proces łatwy i przyjemny, wręcz przeciwnie. Nieznośny ból głowy, niezrozumienie sytuacji i zagubienie, bo jest z tym wszystkim sam. Pomimo humorków jakie czasem pokazuje to nadal dzieciak, który po wypadku ojca jest zdezorientowany i samotny. Pisałam o tym już we wcześniejszych recenzjach, ale powtórzę się. Twórcy Stargirl w świetny sposób wprowadzają na pierwszy plan poszczególnych bohaterów. Nie są oni wyciągani po kolei z kapelusza, tylko pojawiają się od początku, dzięki czemu widzowie mogą już ich trochę poznać i wyrobić sobie o nich pewne zdanie. Bardzo podoba mi się takie podejście, bo czyni zarówno Blue Valley jak i szkołę Courtney miejscami bardzo realistycznymi. Niewielka ilość mieszkańców skutkuje tym, że zawsze kogoś gdzieś się spotka i dokładnie tak samo jest w tym serialu.
Choć wyraźnie uwaga widzów powinna być w tym odcinku skupiona na Henrym, to czas ekranowy podzielony zostaje również pomiędzy innych bohaterów. Courtney leży w szpitalu poturbowana przez Siv. Opiekuje się nią Pat, który wymyśla bardzo prostą i wiarygodną historię wypadku samochodowego, a nawet poświęca swój ukochany samochód by całość była jeszcze bardziej realistyczna. Pokazuje nam to nie tylko jego zaangażowanie w całą walkę z ISA, ale przede wszystkim eskalację więzi między nim a Courtney. To kolejny bardzo dobrze prowadzony wątek w tym serialu, który pojawia się gdzieś z boku, ale jasno pokazuje, że wszystko co bohaterowie robią wpływa na ich wzajemne relacje. Gorzej wypada z Barbarą i Mike’iem, zwłaszcza, że ta dwójka jest bardzo marginalizowana. Barbara z zapamiętaniem robi karierę, a Mike opycha się słodyczami i od czasu do czasu jest bardzo sympatyczny. Jestem jednak skłonna wybaczyć to twórcom, choć przeczuwam, że co do Mike’a maja jakiś ukryty plan. Być może i on dostanie jakieś supermoce? Przeczuwam, że w pewnym momencie przypadkowo weźmie do ręki Thunderbolta.
Podczas, gdy Courtney opuszcza szpital i wraca wypoczywać w domu reszta JSA bierze sprawy w swoje ręce. Chcą odkryć kim jest ojciec Cindy i w tym celu udają się do jej domu. Dość głupim zrządzeniem losu Pat i Beth wchodzą do niego jako ojciec z córka. Beth wmawia macosze Siv, że umówiła się z nią na lekcje cheerleadingu co jest dla mnie strasznie naciągane, choć z drugiej strony ta macocha wydaje się tak naiwna, że mogłaby uwierzyć w coś takiego. Zwłaszcza, że raczej nie przywykła do samodzielnego myślenia i chce tylko być dobrą gospodynią. W czasie, gdy pat zabawia ją rozmową Beth idzie na przeszpiegi, trafia do tunelu prowadzącego do laboratorium Dragon Kinga, ale ucieka stamtąd w popłochu i woli przeszukać pokój Cindy. Znajduje tam zdjęcie, które przybliży JSA do odkrycia tożsamości kolejnego złoczyńcy. Więcej pretensji mam do wątku Courtney, która nie potrafi uczyć się na błędach. Dochodząc do siebie w domu ma gościa – Siv, która o dziwo nie przychodzi znów walczyć. Dziewczyna doskonale wie kim Court jest, a jednak ani nie zdradziła tego ojcu, ani nie zaatakowała. Wątpię, by kiedyś się zaprzyjaźniły, ale takie zachowanie zwiastuje ciekawą relację. Być może w Cindy walczą dwie strony i mimo wszystko chciałaby mieć przyjaciółkę, zwłaszcza ze specjalnymi umiejętnościami.
Niestety dalsza część segmentu poświęconego Courtney jest gorsza. Choć sama bohaterka postanawia postępować doroślej i rozsądniej znów rzuca się na głęboką wodę i wykazuje kompletną bezmyślność. Myśląc, że jej przyjaciół porwała Cindy rusza do jej domu i znów pomiędzy dziewczynami wywiązuje się walka, którą ostatecznie przerywa Henry. Zdaję sobie sprawę, że chłopak trochę namiesza w serialu i być może jego przynależność do złoli nie jest jeszcze przesądzona.
Courtney trochę w tym odcinku rozczarowuje swoja bezmyślnością, choć wydaje mi się, że wynika to ze zbyt wielkiej pewności siebie i zaufania w moc kostura. Od początku Stargirl była postacią nieco fanatyczną, i tak to chyba się objawia. Ona chce pomścić domniemanego ojca i rozprawić się z ISA, a reszta nie ma znaczenia. W takim kontekście jej zachowanie jest bardziej zrozumiałe, ale to nie zmienia faktu, że dziewczyna potrafi zirytować widza. Mimo wszystko Stargirl cały czas jest dobrym, rozrywkowym serialem, który pomimo drobnych błędów trzyma poziom i zapewnia przyjemny seans.
Chcesz być na bieżąco z WhatNext? Śledź nas w Google News