Kiedy wojna trwa, a na froncie zaczyna się robić gorąco, Wielkie Głowy wpadają na pomysły albo z rodzaju tych szalonych, albo genialnych. Czołg z wyrzutnią rakiet T34 Calliope jest z kolei połączeniem tych dwóch kategorii.
Czołg z wyrzutnią rakiet to nie legenda
Jak podaje Popular Mechanics, T34 Calliope był jedną z najgłośniejszych broni Armii Amerykańskiej podczas II wojny światowej, której historię przybliżył historyk Mark Felton na YouTube. Była to unikalna na skalę światową kombinacja czołgu i wyrzutni rakiet, która po prostu obejmowała dorzucenie tej drugiej do wieży zwyczajnego czołgu Sherman.
Czytaj też: Walczące roboty zmienią oblicze wojny. I to wcześniej niż mogłoby się wydawać
Czytaj też: Jak potężna jest Armia USA? Raport podsumowuje wszystkie siły
Czytaj też: Czy Korea Północna trenuje wojskowe delfiny?
Wynik? Mobilny kawałek artylerii, który mógł rozsiać na obszarze do 60 rakiet, a była to dosyć prymitywna broń. Składała się ona z rury z paliwem i dyszą wylotową na jednym końcu oraz ładunku wybuchowego i detonatora na drugim. Nie była też specjalnie celna, co zrekompensowano po prostu większą liczbą wyrzutni i samych rakiet.
W teorii T34 Calliope jako mobilna platforma rakietowa o dosyć wysokiej prędkości była świetna ze swoimi 60-pociskowymi wyrzutniami, które mogły wystrzelić rakiety M8 o średnicy 114 mm z ładunkiem wybuchowym o wadze prawie 2 kg każda.
Czytaj też: Karabin snajperski Barrett MRAD Mark 22 z sukcesem. Armia USA zamawia kolejne
Czytaj też: USA przechwyciło pocisk międzykontynentalny w arcyważnym teście bezpieczeństwa
Czytaj też: USA stawia nowy system obrony przeciwlotniczej Iron Dome
W praktyce jednak tego rodzaju system rakietowy sprawiał, że czołg Sherman nie mógł użyć swojego 75-milimetrowego działa głównego, a na domiar złego, dodatek wyrzutni rakiet zmienił środek ciężkości czołgu, wykluczając jego użycie podczas lądowania w D-Day w Normandii. Calliope był naprawdę dobrze używany dopiero po inwazji na Europę, gdy armie alianckie ruszyły na same Niemcy.
Chcesz być na bieżąco z WhatNext? Śledź nas w Google News