W 2020 roku na orbicie naszej planety pojawił się tajemniczy obiekt, który zostały uznany za nowy mini-księżyc. Z czasem udało się nawet poznać jego pochodzenie.
Naukowcy uzyskali niemal 100-procentową pewność, że pochodzenie tego obiektu było całkowicie przyziemne. Powstał bowiem dzięki wysiłkom ludzi i pełnił rolę boostera rakietowego wykorzystywanego w czasie misji Surveyor 2, której celem był lot na Srebrny Glob.
Czytaj też: Ten gazowy olbrzym ma zadziwiająco długą orbitę. Co o nim wiemy?
Czytaj też: Ludzie na Księżycu byli już ponad 50 lat temu. Po co nam kolejny lot?
Czytaj też: Drewniany satelita trafi na orbitę. Oto śmiały plan Japończyków
Fragmenty statku najwidoczniej pozostały w przestrzeni kosmicznej i z czasem zaczęły orbitować wokół naszej planety. Według EarthSky, rakieta najpierw wykonała bardzo bliski przelot wokół Ziemi, po czym oddaliła się, by potem zaliczyć ostatnie okrążenie.
Ziemia miała swój mini-księżyc, który najprawdopodobniej pochodził z misji Surveyor 2
Wtedy też pęd dotychczasowego minia-księżyca stanie się wystarczający, aby umożliwić mu ucieczkę od ziemskiej grawitacji i przenieść się na orbitę wokół Słońca.
Czytaj też: Księżyc Saturna, Tytan, posiada zbiornik. Poznaliśmy jego przypuszczalną głębokość
Czytaj też: Co się dzieje z orbitą Tytana, jednego z księżyców Saturna?
Czytaj też: Ganimedes to największy księżyc Układu Słonecznego. Juno namierzyła dochodzący stamtąd sygnał
Co ciekawe, astronomowie zaczęli podejrzewać, że obserwowany przez nich obiekt jest dziełem człowieka, gdy zrozumieli, że jego ścieżka wokół Słońca wydaje się podobna do ziemskiej. Pokonuje on bowiem orbitę w ciągu 387 ziemskich dni, a więc w podobnym czasie co nasza planeta. Poza tym, jego niewiarygodnie niska prędkość pozwalała sądzić, że nie jest to asteroida.