BMW M440i to samochód – marzenie wielu osób. W codziennym użytkowaniu auto potrafi zaskoczyć pod wieloma względami. A na dodatek potrafi samo jeździć i parkować.
Test samochodu bez prawa jazdy?
Na wstępie wyjaśnijmy sobie jedną kwestię. Dlaczego autor tego materiału nie ma prawa jazdy?! Cóż, czytając niektóre recenzje aut w sieci można mieć wrażenie, że nikt nie wyjechał nim z parkingu, więc dlaczego nie? Ale już na poważnie.
Odpowiadam tutaj głównie za spisanie wrażeń oraz zdjęcia. Możliwości samochodu sprawdzała Sylwia Januszkiewicz oraz Rafał Januszkiewicz. Jeśli plany dopiszą – nie ostatni raz. Do nich należą również duże fragmenty tekstu.
Czytaj też: Nissan Micra Tekna 1.0 AT – można go pokochać
BMW M440i to przede wszystkim… grill?
Na tym grillu to hipopotama upieczesz – napisał mi kolega z innej redakcji. Jeśli popatrzymy na zdjęcia w sieci, a szczególnie memy o grillu nowych BMW – coś w tym jest. Więc kiedy już emocje po pierwszym kontakcie z M440i opadły, zaczęło się badanie grilla.
Opinie osób, które widziały M4 na żywo są spójne. Ten grill w rzeczywistości jest znacznie mniejszy niż na zdjęciach. To kolejny dowód na to, że aparat pogrubia. Co więcej, przód auta jest naprawdę ładny i może się podobać.
Czytaj też: Nie SUV ani kombi jest idealny na długą podróż. Jest nim Mercedes V 300d
Jak czuje się atrakcyjna dziewczyna w krótkiej sukience? Jak kierowca BMW M440i
Nie wiedziałem, że samochód, bądź co bądź nie jakiś specjalnie egzotyczny, jest w stanie stwarzać takie zamieszanie. Bez względu na to, czy M440i jedzie w mieście dużym, małym, w trasie większej czy mniejsze, jest sensacją. Patrząc na rekcje ludzi można dosłownie usłyszeć jak strzela im w karku od obracania się za samochodem. Robią to przechodnie, robią też kierowcy. I to często z niewiele gorszych aut. Brakuje tylko pogwizdywania i pytań – czy bolało jak spadałaś z nieba?
Czy można się im dziwić? BMW M4 Coupe na żywo wygląda bardzo dobrze. Posiada typowe gabaryty i sylwetkę samochodów tego segmentu. Mimo dużego grilla i tzw. zębów bobra po prostu miło się na nie patrzy. Zwarta sylwetka, 18-calowe obręcze i pakiet aerodynamiczny M wysyłają jasną informację… to auto jest szybkie.
Warto też dodać, że samochód nie jest wcale duży. Auto jest zaskakująco kompaktowe i jeśli ktoś przesiądzie się do niego z niewielkiego samochodu miejskiego, nie poczuje się przytłoczony wymiarami.
Bo liczy się kierowca! Czyli co mamy we wnętrzu BMW M440i?
Dla BMW liczy się przede wszystkim kierowca i idealnie widać to po wnętrzu M4 Coupe. Ma być wygodnie, komfortowo, ale również prosto. Jeżeli ktoś ma mieszane uczucia co do nowego trendu designerskiego BMW to wnętrze M 440i zadowoli nawet największego malkontenta. Każdy element kokpitu jest wygłaskany i przemyślany.
Kubełkowe fotele mimo ich zdecydowanie sportowego zacięcia nie męczą przy dłuższych trasach. Możliwość ich regulacji w kilku płaszczyznach, wliczając w to elektrycznie regulowane zagłówki, pompowany odcinek lędźwiowy oraz możliwość wysunięcia części podtrzymującej uda, pozwala na optymalne ustawienie pod kątem tego co tak naprawdę jest nam potrzebne. Jak to bywa u inżynierów ze Stuttgartu, całe wnętrze jest uszyte w jednym celu. Zapewnienia komfortu kierowcy, który jest najważniejszy w samochodzie. Wszystkie pokrętła, przyciski i ekrany dosłownie puszczają oko do szczęśliwego operatora tej nieprzeciętnej maszyny. Mówią, jesteśmy tu dla Ciebie, miłej zabawy. Myślę, że BMW doskonale zna trendy i jak większość producentów systematycznie dąży do pozbycia się fizycznych przycisków w kabinach swoich samochodów. Jednak podoba mi się fakt, że jest to moment przejściowy i miałem możliwość wciskać i kręcić różnego rodzaju przyrządami. Cała kabina jest bardzo ergonomiczna i wykonana z wysokiej jakości materiałów. Może poza elementami z fortepianowego plastiku. Jest ładny, ale ma ogromną wadę – zbiera kurz jak szalony i porysować go można właśnie… kurzem. Wystarczy go przetrzeć, aby zostawić rysy.
O komfort jazdy dbają też kolejne elementy. Do dyspozycji mamy szeroki podłokietnik ze schowkiem. Swobodnie może się na nim oprzeć kierowca i pasażer. W schowku mamy gniazdo USB-C. Kolejnym smartfonowym ułatwieniem jest ładowarka indykcyjna ukryta w schowku przed dźwignią zmiany biegów. Tam kryją się też uchwyty na napoje. Nieco rozczarowująco mały jest schowek naprzeciwko pasażera. Miarą tego elementu jest dla mnie zawsze możliwość schowania w nim aparatu – nie mieści się.
Z tyłu zaczynają się schody. Aby wygodnie usiąść bez zaczepiania głową o sufit trzeba mieć poniżej 180 cm wzrostu lub wyłożyć się odpowiednio nisko. Inaczej nie da rady. Nawet osoby niższe mogą narzekać na brak przestrzeni nad głową. Przeszkadzają też bardzo małe, przyciemniane szyby boczne. Jako rekompensatę mamy sporo miejsca na nogi, bez ograniczenia przestrzeni osób jadących z przodu.
Osoby jadące z tyłu mają do dyspozycji strefową klimatyzację z panelem sterowania oraz dwa porty USB-C. Do tego osobne oświetlenie, opuszczany podłokietnik z otwieranym schowkiem i uchwytami na napoje. O ile są to osoby niewysokie, można w ten sposób wygodnie podróżować. Maksymalnie w czwórkę.
M440i może też być samochodem rodzinnym. Z tyłu mamy zamontowane uchwyty na foteliki. A o rodzinności auta może świadczyć też bagażnik. Jest naprawdę zaskakująco pojemny i można tam zmieścić bardzo konkretne zakupy, albo kilka solidnych walizek. Sposób w jaki zostało skonstruowane to auto raczej predysponuje go do segmentu GT, a nie Copue.
Kończąc opowieści z wnętrza warto też wspomnieć o detalach. Fajnym smaczkiem zwieńczającym przyjazne wnętrze jest sportowa kierownica wykonana ze skóry Nappa. Kółko jest oczywiście podgrzewane co przydaje się kiedy o 8 rano ruszasz z parkingu pod chmurką. Paski LED są cienkie i emitują delikatne, subtelne światło. Jak nie lubię tego rozwiązania, tak tutaj jest ono zwyczajnie piękne. Kiedy już wsiądziemy do samochodu, pasy delikatnie wysuwają się do przodu, a po ich zapięciu wracają na miejsce. Z kolei po otwarciu drzwi szyby delikatnie schodzą w dół, po czym zamykają się po zamknięciu drzwi. Strach pomyśleć co by się działo, gdyby elektronika odmówiła posłuszeństwa… Oby do tego nie doszło.
Czytaj też: Renault Koleos – francuska wizja SUV’a
Parkowanie? Panie, od tego to ja mam automat
Sylwia była idealną osobą do przetestowania systemów parkowania BMW M440i. Ogółem nie ma z tym najmniejszego problemu. O ile może zaparkować prostopadle tyłem. Przodem… to zależy, bo nie zawsze jest w stanie prawidłowo ocenić długość swojego samochodu. W tym dobrym znaczeniu, bo zawsze uważa, że miejsca ma za mało, a nie za dużo. Równolegle? Tutaj zaczynają się schody.
W przypadku M440i parkować w zasadzie nie trzeba umieć. Może zobaczmy jak wygląda to w teorii i idealnych warunkach.
A w praktyce? Jest bardzo podobnie. Aktywujemy asystenta parkowania, przejeżdżamy wzdłuż miejsca, w którym chcemy parkować z włączonym kierunkowskazem, a samochód zasygnalizuje nam wolne miejsce. Jeśli można zaparkować równolegle i prostopadle jednocześnie, pozwoli nam wybrać sposób zajęcia miejsca. Później wystarczy tylko wcisnąć guzik, puścić kierownicę i trzymać w pogotowiu nogę na hamulcu. Obowiązuje tutaj zasada ograniczonego zaufania.
Byłem przekonany, że z testów systemów parkowania nic nie wyjdzie ze względu na kosmiczne opady śniegu. W grę wchodziły więc testy na zadaszonych parkingach. M440i bez problemu znajduje miejsce i w nie wjeżdża. Ale jeśli ma do dyspozycji za dużo wolnej przestrzeni, potrafi przesadzić. A to stanie na linii, a to delikatnie wypnie się na miejsce z tyłu. Jak na zdjęciach.
Są to jednak małe rzeczy, które można łatwo skorygować. Samochód zarobi za nas najgorszą robotę. Ustawi się, wykręci i wjedzie. Korekta to najmniejszy problem i z tym powinien poradzić sobie dosłownie każdy kierowca.
Czytaj też: Volkswagen Arteon przed liftingiem. Warto?
Ale nie daliśmy za wygraną i sprawdziliśmy parowanie w trudnych warunkach. Zobaczcie zdjęcie.
W nocy, w takim oświetleniu i przy tak zaśnieżonym parkingu samochód prawidłowo odnalazł miejsce i próbował w nie wjechać. Kiedy poczuł za duży opór śniegu, zrezygnował i zasygnalizował zbyt śliską nawierzchnię. Ale auto było już tak ustawione, że wystarczyło jedynie docisnąć gaz i wsunąć się na miejsce. Oczy nam urosły, ale kolejnego dnia, już w dzień i przy jeszcze większym śniegu M4 sam parkował równolegle. I to w miejscu, w które wielu kierowców miałoby problem z wjechaniem nawet bez leżącego śniegu. Samochód nie tylko sam parkuje, ale wyjeżdża z miejsca parkingowego. Nie całkowicie, ale ustawia się tak, aby kierowca miał maksymalnie ułatwione zadanie. Wystarczy się tylko rozejrzeć na boki i można jechać.
Oczywiście jeśli wolimy parkować sami, nie ma najmniejszego problemu. Do dyspozycji mamy szereg kamer, włącznie z widokiem 360-stopni z góry, automatycznie pochylane lusterko pasażera oraz zestaw czujników. Te jednak potrafią nieco przesadzić i kiedy mamy jeszcze nieco wolnego miejsca, czujniki już piszczą wniebogłosy. Oczywiście w trosce o kierowcę, ale warto wyczuć kiedy i na ile możemy pozwolić sobie na zbliżenie się do przeszkody. Czujniki za to świetnie sprawdzają się w momencie, kiedy sygnalizują ile miejsca mamy na drzwi. Jeśli zaparkowaliśmy za blisko, na ekranie zobaczymy ostrzeżenie, żeby nie otwierać ich zbyt szeroko.
Czytaj też: Nissan Leaf e+ w końcu auto na prąd ma sens
Sam parkuje, ale i… sam jeździ. Częściowo
Parkowanie bez trzymania kierownicy wymaga nieco zaufania, ale łatwo można się do niego przyzwyczaić. Co innego, kiedy kierowanie oddajemy maszynie na autostradzie przy prędkości powyżej 100 km/h.
Obok nieco standardowych funkcji, takich jak asystent pasa ruchu, aktywnego tempomatu, czy czujników martwego pola, mamy do dyspozycji coś na wzór pół-autonomicznej jazdy. Funkcja ta działa powyżej prędkości 70 km/h (do 210 km/h, co nie jest zbyt mądre, o czym za moment) i potrzebuje do działania drogi z widocznymi pasami ruchu.
Do dyspozycji mamy dwie opcje. W mniej inwazyjnej auto samo przyśpiesza i hamuje, reagując na aktualną sytuację na drodze. Czyli taki tempomat na sterydach. Na ekranie pomiędzy zegarami widzimy schemat otoczenia, z wyszczególnieniem pasów, a nawet wielkością otaczających nas pojazdów. W opcji drugiej samochód dodatkowo sam skręca, a jedyną ingerencją kierowcy jest zmiana pasa ruchu i ewentualne wyprzedzanie. Po wykonaniu manewru i ustawieniu się w pasie auto potrzebuje ok. dwóch sekund na ponownie przejęcie kontroli nad jazdą.
Aby funkcja zadziałała, ręce kierowcy muszą być oparte na kierownicy. Do skorzystania z niej trzeba się zwyczajnie przełamać. Szczególnie jeśli robimy do pierwszy raz. Później jest już tylko lepiej, tym bardziej że szybko można zauważyć, że to faktycznie działa! Auto płynnie przyśpiesza, hamuje i pokonuje zakręty. Jeśli tempomat ustawimy poniżej aktualnego ograniczenia prędkości, systemy auta zaproponują jej zwiększenie. Jeśli ustawimy prędkość zbyt wysoką, zasugerują jej zmniejszenie. Ogółem cały system prawidłowo reaguje na sytuację na drodze. W dłuższe trasy jest to idealna opcja. Ale wymaga mądrego podejścia kierowcy.
Nie bez powodu mówimy o jeździe pół-autonomicznej. Kierowca nie jest zwolniony z myślenia, o czym mogą świadczyć dwie sytuacje jakie nas spotkały. W pierwszej wystarczyło puścić kierownicę na zbyt długi czas (kilka dłuższych sekund) i skupić się na zabawie multimediami, aby samochód dezaktywował funkcję samodzielnej jazdy. Co zaczęło go delikatnie ściągać na sąsiedni pas. Dlatego też ważne jest, aby kierowca był cały czas skupiony na tym co robi.
Druga sytuacja pokazała, jak ważne jest zwyczajne myślenie. Przy zjeździe z autostrady A2 mieliśmy przed sobą niewielką, ale ostrą szykanę. Tempomat był ustawiony na 120 km/h, zdecydowanie za dużo. Samochód, zgodnie z wolą kierowcy, starał się za wszelką cenę osiągnąć ustaloną prędkość, nie dostosowując jej do szykany. Chociaż było to już zjazd z autostrady, nie było w tym miejscu żadnego ograniczenia prędkości, więc system nie widział zagrożenia. Efektem czego dynamicznie wypadliśmy ze swojego pasa ruchu. Dlatego też oddając samochodowi panowanie nad jazdą, warto robić to z rozwagą. Wtedy odwdzięczy się on naprawdę wygodną i bezpieczną podróżą.
Czytaj też: Kia XCeed – ciekawa alternatywa dla hatchbacków
System multimedialny BMW to wzór prostoty
Nieco zdziwiłem się, że przeklikanie wszystkich opcji i ustawień M440i zajęło mi w porywach trzy minuty bez większego śpieszenia się. To oczywiście ogromna zaleta, bo niezwykle łatwo jest się połapać we wszystkich ustawieniach.
Zabrakło mi jednak w tym wszystkim zmiany zegarów. Bo skoro są dostępne w wersji cyfrowej, to miałem nadzieję na możliwość uruchomienia ich klasycznej, okrągłej formy. Tego niestety nie ma. Trochę szkoda.
Za to możemy ustawić co znajduje się pomiędzy zegarami. Może to być mapa, historia trasy, albo nierozpraszający widok uproszczony. Szczególnie, kiedy wszystkie przydatne informacje wyświetla head-up. Wygląd zegarów nieco zmienia się w zależności od wybranego trybu jazdy. Mamy wtedy wyświetlone obroty, przeciążenia lub zużycie paliwa w trybie Super-ECO.
Nawigacja, przynajmniej w testowym egzemplarzu, była ładnych kilka miesięcy do tyłu w stosunku do niektórych remontów w stolicy. W takiej sytuacji z pomocą przychodzi Android Auto lub Apple Car. Mamy wtedy dostęp do nawigacji Google’a prosto ze smartfonu oraz całej zawartości urządzenia. Rozmowy w trybie głośnomówiącym, powiadomienia, czy wiadomości. Bez większego problemu można też skorzystać ze strumieniowania ekranu smartfonu na ekran auta. W tym nawet tryby komputerowe z urządzeń Huaweia, czy Samsung DeX.
A skoro już jesteśmy przy smartfonowej integracji. Użytkownicy smartfonów Apple’a mogą używać ich zamiast kluczyka do samochodu. Wystarczy przyłożyć urządzenia do klamki, aby otworzyć drzwi. Z kolei po położeniu iPhone’a na ładowarce indukcyjnej, auto rozpozna je jako kluczyki i pozwoli na uruchomienie silnika.
Pozostając przy multimediach , do dyspozycji mamy nagłośnienie Harman/Kardon. Przy pierwszym odsłuchu miałem nieco mieszane odczucia, ale zdecydowanie zyskuje ono przy bliższym poznaniu. Dźwięk jest głęboki, dynamiczny, bez przesadnego basu, z ładnie brzmiącą, szeroką sceną. Nie zabrakło wygodnego equalizera oraz możliwości przesuwania dźwięku wewnątrz samochodu. Tak, aby był bardziej słyszalny z przodu lub z tyłu auta, skrajnie lub centralnie.
BMW M440i inteligentne ma również oświetlenie
Diodowe reflektory adaptacyjne to cudo, dzięki któremu sytuacja na drodze staje się jasna. Tak z powodzeniem można reklamować system świateł w BMW M4 Coupe. Do dyspozycji mamy po 13 segmentów LED-ów na lampę, wraz z adaptacyjnym systemem laserowym. Ale spokojnie, laser w nikogo nie strzela.
Strzelają za to światła, punktowo. Przede wszystkim we wszystkie znaki drogowe. Auto bardzo skutecznie i wyraźnie podświetla wszystkie znaki, które mijamy na swojej drodze. Idealnie oświetlona jest również sama droga. Co prawda zabrakło nam linijki do sprawdzenia, czy faktycznie snop światła potrafi sięgnąć na odległość 600 metrów, ale prawdą jest, że sięga naprawdę daleko.
Kiedy mijamy auta z naprzeciwka, lewe światło delikatnie rozchodzi się na boki, aby nie oślepiać kierowcy. Z kolei po włączeniu świateł długich przed nami nie pojawia się ogromna łuna, a dłuższy promień przede wszystkim oświetla prawą stronę drogi. Dzięki temu zbłąkany pieszy, czy czające się w zaroślach zwierzę stanowi mniejsze zagrożenie.
Testujemy samochód, więc jak jeździ BMW M440i?
Oddajmy głos Rafałowi
Silnik i skrzynia biegów
Gama M4 jest relatywnie bogata w modele. Poza hardkorowym Competition i standardowym M4 Coupe testowana M-ka jest ciekawą alternatywą dla tych stricte sportowych wozów. Pod maską znajduje się rzędowa 6-ka o mocy 374 KM, połączona z automatyczną ośmiobiegową przekładnią Steptronic. Jest to konfiguracja zastosowana we wszystkich trzech modelach. Jednak tutaj ma ona cywilizowany charakter.
Została przeznaczona dla osób, które nie spędzają weekendów na track dayach i nie wybierają się na Nurburgring, żeby udowodnić coś sobie, albo swoim znajomym. Nie znaczy to jednak, że BMW M440i xDrive Coupe jest wolne. Oj nie… Po ustawieniu w panelu konfiguracji trybu „Sport Plus” Coupe staje się prawdziwym potworem. Silnik reaguje na nawet najmniejsze wciśnięcie pedału gazu. Harmonia jednostki napędowej i skrzyni biegów jest godna podziwu. Zmiany biegów są wręcz telepatyczne. Oczywiście jeżeli chcemy podbić swoją samoocenę możemy przejść na tryb łopatek, ale według mnie jest to niepotrzebne.
Wyprzedzanie innych samochodów to czysta przyjemność. Mimo, że silnik R6 korzysta z doładowania nie ma tutaj problemu turbodziury. Jeżeli potrzebujesz mocy, skrzynia zrzuci przełożenie lub dwa i wystrzeli Cię poza czasoprzestrzeń. Producent deklaruje przyspieszenie do 100 km/h w czasie 4,5 sekund. Nie jest to wartość przesadzona. To po prostu trzeba poczuć.
BMW z prawdziwym zębem pokonuje opór powietrza i inne siły, które chcą mu przeszkodzić w zapewnieniu kierowcy mrowienia w okolicy karku i nie tylko. Myślę, że od BMW ze znaczkiem M nie można oczekiwać przeciętniactwa, ale to jak skonstruowany został układ napędowy w nowym modelu to po prostu majstersztyk.
Układ jezdny
Jak przystało na M-kę, BMW M440i zostało wyposażone we wszystkie zdobycze technologii jakie posiada BMW. Po wybraniu odpowiedniego trybu jazdy możemy w bardzo komfortowy sposób przemierzać miejskie uliczki lub siedzieć na ostrzu noża jakim jest responsywność całego układu po wybraniu opcji sport.
Adaptacyjny sportowy układ kierowniczy pozwala prowadzić Coupe jak po szynach kolejowych. Pojęcie utraty przyczepności po prostu nie istnieje. Bez względu na to, z jaka prędkością chwytamy zakręty. Oczywiście nie polecam organizowania wyścigów na krętych drogach publicznych, ale i w takie sytuacji to auto pokazałoby swoje niekłamane atuty. Zdecydowanie pomaga w tym napęd na wszystkie koła. Jednak to całość konfiguracji tego układu stanowi o prawdziwej sile BMW. Mieliśmy okazję sprawdzić go na zaśnieżonych drogach i wyprowadzenie auta z poślizgu wymagało dosłownie dwóch delikatnych ruchów kierownicy.
Mechanizm różnicowy zapewnia bezpieczeństwo i ekstazę z pełnego wykorzystania mocy drzemiącej w tym wspaniałym silniku. Nawet motoryzacyjnym laikom M440i xDrive Coupe daje możliwość, żeby poczuli się jak kierowcy DTM. Przynajmniej na chwilę, ale w życiu ważne są właśnie takie chwile. Kiedy wyjdzie z nas Ayrton Senna zmieniamy tryb jazdy na „Comfort” i narowiste, ultraprecyzyjne BMW staje się rozsądne i bardzo przyziemne. Właśnie ta uniwersalność jest największym atutem Coupe.
Warto tu wspomnieć o trybach jazdy. Obok trybu Comfort i Sport (Plus) mamy opcję adaptacyjną oraz ECO Plus. Szczególnie ta ostatnia jest ciekawa oraz… zdradziecka. Zawieszenie staje się bardzo miękkie, a auto porusza się niemal bezgłośnie. Co w połączeniu z bardzo niskim poczuciem prędkości może zaskoczyć. Bo nie słyszymy wydechu ani pracy silnika, wydaje nam się, że niemal toczymy się 50 km/h, a na liczniku mamy już 100 km/h. Warto czasem zerknąć na zegary.
Hamulce
Jak szybko potrafi rozpędzić się to auto, tak samo skutecznie można je zatrzymać. Hamulce to jeden z najważniejszych systemów w każdym samochodzie. Tym bardziej w aucie sportowym. Miło mi zameldować, że BMW zadbało i o ten aspekt. Z przodu mamy czterotłoczkowe zaciski stałe, a na tylnej osi jednotłoczkowe zaciski pływające. Nawet przy bardzo wysokich prędkościach pewność układu hamulcowego pozostaje niezachwiana. A przy tym nie jest przesadnie i ekstremalnie czuły jak w niektórych przypadkach. Nie ma tutaj sytuacji, w której ledwo przymierzyliśmy do hamulca, a auto już staje dęba.
BMW M440i to czysta poezja
Moim pierwszym wrażeniem kiedy zobaczyłem BMW M440 i xDrive Coupe była następująca refleksja. Marketing BMW po raz kolejny przyczepił legendarne logo „M” do najzwyklejszego Copue, żeby podbić jego cenę bez uzasadnienia. Nie mogłem się pomylić bardziej.
Ten samochód jest jak szampony uznanych marek. Robi po prostu wszystko. Co najważniejsze robi to doskonale. Kiedy chcesz komfortu i wyciszenia, będzie cię wiózł z gracją i z dystyngowaniem. Będzie wręcz nudny jeżeli takie jest twoje życzenie. Można go zabrać na zakupy czy siłownię. Czy nawet podjechać po wujka na lotnisko i zapakować bagaże jego i kolegi z samolotu. W mieście na zatłoczonych skrzyżowaniach radzi sobie doskonale. Wymaga jedynie kręcenia kółkiem i włączania kierunkowskazów.
Kiedy jednak pozwolisz mu na pokazanie swego prawdziwego oblicza, wgniecie cię w fotel skuteczniej niż tancerka egzotyczna. Da poczucie swobody i zachwytu tym, czym może być samochód. Wszystkie układy BMW 440i xDrive Coupe tworzą cudowną harmonię przyspieszenia, przyczepności i poczucia pewności tego co się dzieje wokół nas.
Wrażenia z jazdy podnosi świetne wnętrze i mnogość systemów ułatwiających życie. Jeśli mielibyście przekonać malkontenta mówiącego, że cała ta elektronika jest zbędna, wsadźcie go w BMW M4. Nie zobaczy jak to auto wyręcza go w parkowaniu, pozwala na nieco odpoczynku w trasie kiedy przejmuje na siebie część obowiązków kierowania oraz skutecznie zastępuje smartfon. Integracja samochodu ze smartfonem jest na tyle dobra, że telefon wystarczy mieć przy sobie. Ale kompletnie nie musimy go dotykać żeby rozmawiać, pisać wiadomości, czy sterować muzyką.
Kiedy producenci chwalą swoje produkty nazywając je bezkompromisowymi, BMW stworzyło najwspanialszy kompromis jakim było mi dane kierować. Jeżeli masz zaskórniaki w kwocie ponad 300 tys. złotych, nie szukaj dalej. To urządzenie jest wszystkim, czego kiedykolwiek będziesz potrzebował… poprawka, czego będziesz pragnął.