Restauracje, kawiarnie i siłownie pełniły rolę miejsc o podwyższonej transmisji SARS-CoV-2 zeszłej wiosny. Nowe badania sugerują, że na terenie Stanów Zjednoczonych to właśnie w tego typu lokalizacjach pojawiało się najwięcej zakażeń.
Autorzy badań, którzy opisali swoja ustalenia na łamach Nature, przekonują, że idealnym rozwiązaniem wcale nie musi być całkowite zamykanie takich lokali. Wystarczy bowiem wprowadzenie i przestrzeganie odpowiednich zasad sanitarnych.
Czytaj też: Koronawirus posiada tajemnicze „geny w genach”
Czytaj też: Koronawirus u norek. Co o nim wiemy?
Czytaj też: Koronawirus a choroby psychiczne. Naukowcy zauważyli zaskakujący związek
Naukowcy stworzyli model symulujący rozprzestrzenianie się koronawirusa w 10 miastach USA: Nowym Jorku, Los Angeles, Chicago, Dallas, Waszyngtonie, Houston, Atlancie, Miami, Filadelfii oraz San Francisco. Następnie oszacowali liczbę zakażeń, które wystąpiły w każdym z publicznie dostępnych miejsc i stwierdzili, że większość zakażeń miała miejsce w ograniczonej liczbie lokalizacji. Np. w Chicago 10% lokali odpowiadało za ok. 85% zakażeń.
Koronawirus rozprzestrzenia się w dużym stopniu w restauracjach
Za najbardziej niebezpieczne uznano restauracje, które stanowią 4-krotnie większe zagrożenie epidemiologiczne niż siłownie, kawiarnie czy hotele. Autorzy badań stwierdzili, iż ograniczenie obłożenia takich miejsc do 20% maksymalnej pojemności zmniejszyło transmisję wirusa o ponad 80%. Jednocześnie takie działania zmniejszyły liczbę klientów o zaledwie 42%. Warto podkreślić, że model nie obejmował szkół ani urzędów, które również są podejrzewane o napędzanie rozwoju pandemii.
Czytaj też: Rosyjska szczepionka na koronawirusa równie skuteczna co ta od Pfizera?
Czytaj też: Szczepionka na koronawirusa – firma Pfizer ogłosiła sukces
Czytaj też: Czy sprej na koronawirusa powstrzyma pandemię?
