Nie chce się rzecz jasna chwalić, ale o tym, że w Cyberpunku 2077 Keanu Reeves w roli Johnnego Silverhanda będzie grał znacznie większą rolę, niż myśleliśmy, pisaliśmy ledwo po ujawnieniu daty premiery gry. Dziś do sieci trafiły jednak nie tylko te informacje, które potwierdziły nasze spekulacje, ale też zupełnie nowe, które rzucają na tę sprawę więcej światła.
Czytaj też: Gość od „You are Breathtaking” nie przyjął kolekcjonerki Cyberpunka 2077
Z informacji, których zarówno Marcin Iwiński, jak i Keanu Reeves udzielili w wywiadach po prezentacji, wynika, że Johnny Silverhand już dawno wącha spaliny spod asfaltu, bo… nie żyje. Dlatego też pojawia się w grze nie jako bohater niezależny (NPC), a hologram, wspomnienie… pewnego rodzaju cząstka w chipie, którego ukradł V i „podpiął” do swojego systemu. Dlatego też Silverhand będzie istniał wyłącznie w naszej głowie, pozostając niewidoczny i niemożliwy do usłyszenia przez innych. Chyba że w pewnym momencie gry ktoś zhackuje V.
Jeśli postać, której Keanu Reeves udzielił swojego wyglądu, wpadła Wam w gust, to nie martwcie się, bo spędzicie z nią praktycznie całą grę. Johnny otrzymał bowiem drugą z kolei (zapewne zaraz po V) pod kątem objętościowym linię dialogów. Zapewne będzie komentował nasze poczynania i podpowiadał w chwilach zwątpienia, choć mam nadzieję, że CD Projekt Red nie zrobi tego tak sztampowo, jak Gearbox w pierwszym Borderlandsie. Tam interakcje z kontaktującym się z nami „bóstwem” były po prostu nienaturalne.
Czytaj też: Transwestyta w Cyberpunk 2077 nowym problemem twórców
Źródło: VG247