Jeśli śledzicie światowe potęgi wojskowe, to z pewnością znany jest Wam fakt porzucenia czołgów przez jedną z gałęzi Armii USA. Teraz z kolei wiemy, jak amerykańscy Marines zastąpią czołgi.
Marines zastąpią czołgi… bronią przeciwpancerną
W zeszłym roku amerykańscy Marines porzucili wszystkie czołgi, aby lepiej przystosować się do ewentualnych potyczek ze swoimi potencjalnymi wrogami. Uznali, że ważące 68 ton czołgi M1A1 Abrams będą nieprzydatne w szturmowaniu m.in. umocnień Chin na Morzu Południowochińskim przez ich wagę i sam rozmiar.
Czytaj też: Pociski Harpoon powracają do okrętów podwodnych po 25 latach
Czytaj też: Dlaczego studenci demontują bombowiec B-1 i helikopter Black Hawk?
Czytaj też: Odtajniono zdjęcia samolotu ze Strefy 51. To A-12 Oxcart
Dlatego teraz Marines zastąpią czołgi… no właśnie. Czym? Obecnie eksperymentują z nowymi systemami broni przeciwpancernej, aby zastąpić główny czołg bojowy w misjach stricte przeciwpancernych. Ta ma być lżejsza, mieć większy zasięg rażenia i być łatwiejsza do transportu na odległe pola bitwy.
Celem jest uczynienie mniejszych grup Marines bardziej niebezpiecznymi niż kiedykolwiek wcześniej, co zmusi przeciwnika do traktowania nawet kilku oddziałów jako poważnego zagrożenia. Ponoć ma to zapewnić NLOS (via Popular Mechanics), czyli system uzbrojenia o „15 do 20 razy większym zasięgu” niż działo czołgowe, co najpewniej dotyczy pocisku taktycznego firmy Rafaela, który jest przeznaczony do wystrzeliwania ze statywu naziemnego, lekkiego pojazdu opancerzonego (nowego JLTV?), helikoptera, a nawet statku.
Czytaj też: DARPA opracowuje wojskowy dron LongShot z pociskami
Czytaj też: Marynarka USA może docenić lżejsze lotniskowce
Czytaj też: Nowa rosyjska zbroja dla żołnierzy w ogniu krytyki
Spike NLOS jest pociskiem kierowanym z celownikiem elektrooptycznym o zasięgu do 30 km, który wykorzystuje bezprzewodowe łącze danych do wysyłania w czasie rzeczywistym obrazu celu z powrotem do strzelca, który może przerwać atak, czy zmienić cel.