Dwa rozbite myśliwce na Florydzie, delfin-poszukiwacz zaginionych torped, śledzenie urzędników aplikacją piwną i drony wystrzeliwane w powietrzu. Oto tydzień z wojskowości w skrócie.
Nie jeden, a dwa rozbite myśliwce na Florydzie
To był dziwny tydzień dla bazy Sił Powietrznych Eglin w USA na Florydzie. Doszło tam bowiem do dwóch rozbić z udziałem myśliwców. Pierwszym był F-22 Raptor w szkoleniowym wydaniu, który doznał podczas lotu niewyjaśnionej awarii, co zmusiło pilota do katapultowania się.
To jednak nie koniec, po kilka dni później podobną wpadkę zaliczył jeden z fenomenalnych F-35, do której doszło podczas lądowania w nocy w bazie Sił Powietrznych Eglin. Powód? Również nieznany, ale pilot również przeżył po katapultowaniu się.
Pomimo tej awarii statystycznie F-35 jest bardzo bezpiecznym odrzutowcem w porównaniu zwłaszcza do tych starszych. W 2017 roku informowano, że cała flota F-35 na świecie przetrwała 100000 godzin lotu bez awarii. W marcu 2020 roku z kolei te przekroczyły ćwierć miliona operacyjnych godzin.
Helikopter Black Hawk wystrzelił drona w powietrzu
Z każdym kolejnym rokiem drony będą odgrywać większą rolę w armiach na całym świecie i nic dziwnego. Ostatnio to Armia USA popchnęła je jeszcze bliżej frontu, przeprowadzając pierwszy test z wystrzeleniem drona ALTIUS 600 z helikoptera UH-60 Blackhawk.
Będąc w powietrzu Blackhawk wystrzelił z dodatkowo zamontowanej „rury” bezzałogowego drona ALTIUS 600, który rozłożył parę skrzydeł i słuchał się poleceń helikoptera poprzez system zdalnego sterowania. Na bieżąco zapewniał też podgląd wideo tego, co widziała jego kamera optyczna.
Tego typu połączenie helikopterów z dronami zapewnia Armii USA nie tylko realizowanie szerszego zwiadu, ale też zwiększenie jego zdolności stricte bojowej.
Śledzili CIA oraz wojsko przez piwną aplikację na smartfona
Wielki Brat patrzy, telefony to zło, a aplikacje społecznościowe stanowią klucz do naruszenia prywatności? Po tej akcji niektórzy mogą tak sądzić. Wszystko za sprawą aplikacji Untappd na telefon, dzięki której użytkownicy mogą udostępniać innym swoją lokację, kiedy akurat piją sobie piwo na mieście. Tę właśnie aplikację badacze bezpieczeństwa wykorzystali, aby śledzić personel wojskowy i wywiadowczy. Nawet w ściśle tajnym obiekcie CIA.
Naukowcy sprzymierzyli się z grupą Bellingcat i odkryli użytkowników tej aplikacji w miejscach tak różnorodnych, jak Pentagon, Niemcy i Grenlandia. Odkryli także udostępnione zdjęcia, które obejmowały ujęcia rządowych dokumentów tożsamości, dokumentów i sprzętu wojskowego. Na podstawie tych danych można zrekonstruować nie tylko kwestie podróży urzędników, ale też nawyki pod kątem pracy personelu, a nawet dokładne lokacje.
Zdaniem specjalistów, użytkownicy tej szalenie popularnej w USA i Europie aplikacji czasami dzielą się zbyt dużą ilością informacji, a ona sama wie na ich temat zbyt wiele.
Czym ulepszyć bojowe samoloty AC-130? Laserami!
Do jednego z najbardziej przerażających samolotów bojowych w arsenale Sił Powietrznych USA zmierza zaawansowana technologia rodem z filmów sci-fi. Mowa bowiem o laserach. Te trafią na pokład AC-130J Ghostrider w 2022 roku i będzie to tym samym pierwsza stricte ofensywna broń laserowa przetestowana na pokładzie samolotu Sił Powietrznych.
Laser nie będzie jednak szczególnie mocny, bo choć będzie w stanie uszkodzić sprzęt i zranić ludzi, to o ich zabiciu nie ma mowy. Jest to jednak coś, czego brakowało tak silnie uzbrojonemu samolotowi. Będzie on 60 kW laserem, co nie wystarczy, aby wypalić w kimś dziurę albo przebić stalową zbroję pojazdów pancernych. Będzie to jednak wystarczająca moc, aby stopić antenę satelitarną, wypalić dziurę w kadłubie małej łódki, podpalić drona, a nawet zapalić zbiorniki paliwa, czy przepalić maskę jadącego samochodu.
60-kilowatowy laser daje dowódcom amerykańskim możliwości okaleczenia przeciwnika bez natychmiastowego użycia śmiercionośnej broni. Jeśli taki „ostrzegawczy laser” nie wystarczy, zawsze jednak zostaje 105-milimetrowe działo.
Delfin odszukał niegdyś wyjątkową torpedę w głębinach
To bardziej przypomnienie, niż najświeższa wiadomość, ale i tak jest ona godna uwagi. Przed siedmioma laty jeden z delfinów na usłudze Marynarki Wojennej odnalazł wyjątkowy egzemplarz jednej z 50 torped Howell na dnie oceanu podczas rutynowej misji szkoleniowej w San Diego w Kalifornii.
Delfin określany oficjalnie mianem Mark 7 Marine Mammal System odszukał tę torpedę nawet pomimo tego, że w była w dużej mierze zakopana w dnie morskim. Według muzeum, do którego trafiła torpeda Howell, była to jedna z pierwszych torped Marynarki Wojennej. Mierzyła prawie 4 metry długości i 14,2 cala szerokości, dzierżąc 100-kilogramowy ładunek wybuchowy.
Chcesz być na bieżąco z WhatNext? Śledź nas w Google News