Reklama
aplikuj.pl

Recenzja gry Iron Man VR

iron man vr, recenzja iron man vr

Przetestowaliśmy pełną wersję Marvel’s Iron Man VR. Posiadacze PlayStation VR po raz kolejny mogą się cieszyć z porządnej gry.

Iron Man VR to kolejna pozycja w bibliotece gier PlayStation VR. Platforma żyje i radzi sobie doskonale. W miesiącu, w którym otrzymujemy Irona do sprzedaży trafiają jeszcze takie pozycje jak Dreams VR, Pistol Whip czy Budget Cuts. Grania mają zatem wijarowcy w tym miesiącu aż nadto. Czy w takim razie warto przeznaczyć swoje pieniądze na Iron Man VR? To must-have na PSVR!

Za Iron Man VR odpowiada studio Camouflaj. Deweloperzy nie mają jeszcze bogatego portfolio, więc początkowo, przyznaje, obawiałem się jakości produkcji. Oddanie marvelowskiej marki w ręce tego studia okazało się jednak… strzałem w dziesiątkę. Ekipa z Camouflaj stworzyła bowiem nie tylko bardzo dobrą grę przeznaczoną na wirtualną rzeczywistość, ale również tytuł, który w kilku aspektach przesuwa granice PlayStation VR.

Stać tak przed zbroją Iron Mana – wspaniałe uczucie, które zapewni tylko VR.

Jeden z deweloperów Naughty Dog określił tworzenie gier na końcówkę generacji danej konsoli jako rozbijanie ścian pudełka. Powierzchnia pudełka to moc konsoli, która jest ograniczona, a deweloperzy, aby zmieścić w środku jeszcze więcej „dobra” muszą tworzyć malutkie pęknięcia, pozwalające delikatnie rozszerzyć rozmiar pudła. Zarówno gracze jak i deweloperzy są zgodni, że potrzebne są już nowe rozwiązania technologiczne, aby jedni mogli więcej oferować, a drudzy cieszyć sie z lepszej jakości produkcji. Mowa w tym przypadku jest zawsze o samych konsolach, ale jeśli chodzi o produkcje Camouflaj, można dostrzec ograniczenia wynikające ze „starości” PlayStation VR. Zanim jednak o nich – jak wypada pomysł na grę?

Czytaj też: Cyberpunk 2077 wpadnie we własną pułapkę. Chyba że…

Najważniejsze pytanie – czy w Iron Man VR możemy stać się kimś innym? Jak najbardziej – czujemy się jak bohater, którego do tej pory widzieliśmy w TV. Tutaj każdy staje się Tonym Starkiem. W produkcji Camouflaj mamy okazję pozwiedzać siedziby Stark Industries, dom Tonego czy lokacje, które na pewno sprawią, że każdemu fanowi Marvela szybciej zabije serce. Co dla mnie najważniejsze – nie jest to origin story bohatera. Od razu jesteśmy Iron Manem, który zna swoje „moce” i możemy przystąpić do zabawy. Dobrze, że deweloperzy nie postanowili po raz kolejny przedstawiać znanych nam historii, a oddali w nasze ręce fabułę, która jest świeża i dobra, ale nie znakomita.

Fabuła daje radę, ale nie spodziewajcie się wybitnej historii.

Dlaczego nie jest znakomita? Raczej powinniście się nastawić na wątki, które spodobają się w odbiorze najmłodszym graczom. Nie znajdziecie tutaj filozoficznych rozważań czy czegoś co wywraca uniwersum do góry nogami. To raczej sztampowa historia – fajna, ale dobrze wiecie jak się skończy. Przyznam, że udało się oddać charakter Tonego Starka, ponieważ nie raz zdarzyło mi się zaśmiać z jego żarcików. Jeśli chodzi o lokacje, to są różnorodne i mimo tego, że deweloperzy trochę stosują ich recykling czy może czasem przesadzą z liczbą fal przeciwników to jednak świeżość doświadczenia jakim jest ta gra sprawia, że nie przeszkadza to nawet przez chwilę.

Można tak walczyć godzinami.

Wiecie co robi ogromne wrażenie? Niesamowicie wykonany model latania. Jeśli wydaje Wam się, patrząc na zwiastuny, że walka jest chaotyczna i bardzo niewygodna czy męcząca to nawet nie wiecie jak mylne jest to wrażenie. Latanie Iron Manem jest banalnie proste i co najważniejsze – naturalne. Intuicyjnie wykonujemy wszystkie czynności, a bohater zawsze leci tam gdzie chcemy. Strzelanie z dłoni czy ramion również nie sprawia problemów. Co najważniejsze – jeszcze w żadnej grze nie czułem się tak dobrze. Ani razu przez kilka godzin kampanii fabularnej (do tego można doliczyć jeszcze kilka na wykonanie wszystkich misji pobocznych czy odblokowanie każdego stroju) nie poczułem chwili mdłości. Gra jest bardzo intensywna, latamy nad przepaściami, co chwilę się obracamy, przyspieszamy, a mój żołądek – nic. Obstawiam, że wszystko to dzięki interfejsowi, który krąży wokół naszych oczu. W VR tego typu statyczne elementy przed nami bardzo dobrze wypływają na ewentualne mdłości.

Tak, będziecie latać między tymi wieżowcami.

Czytaj też: No i nie wiem, którą konsolę wybrać…

Oprawa graficzna zdaje się wyciskać wszystko co się da z PlayStation 4 w połączeniu z PlayStation VR. Tytuł ogrywałem na zwykłej wersji konsoli i czasem byłem zaskoczony tym jak rozległe lokacje przygotowali twórcy. Gra jest po prostu ładna, a jej rozdzielczość z założonymi goglami nie kłuje w oczy. W wersji demonstracyjnej gry dało się zauważyć spadki płynności, ale w finalnej wersji jest o wiele lepiej w tej kwestii. Również do muzyki czy samego udźwiękowienia nie ma się co przyczepić.

Są lokacje, które szokują swoim rozmiarem.

Wracając do początku recenzji – jedyne słabości gry, które można by krytykować – wynikają z wieku PlayStation VR. Technologia oparta na śledzeniu światełek z kontrolerów czy hełmu oraz brak gałek na kontrolerach PlayStation Move dają się we znaki. Obracanie bohatera zostało dobrze rozwiązane za pomocą przycisków, ale jednak nie jest to też idealne dla wielu osób. Zdarza się również, że raz na jakiś czas ręce na chwilę wyginają się na w innych kierunkach. No i te ładowania… Zbyt długo trwają. W Iron Man VR będziemy stać i stać i stać czekając na wczytanie się nowego poziomu czy fragmentu etapu. Co by to wszystko rozwiązało? Dysk SSD w PlayStation 5 czy nowe gogle PlayStation VR 2 wraz z lepszymi kontrolerami. Iron Man VR jest ograniczone nie przez twórców, a przez sprzęt, na którym działa. To dalej jest bardzo dobra gra, która jednak stosuje masę trików, do których nie musiałaby sie uciekać gdyby dostępna była lepsza technologia od Sony. Oby PlayStation VR 2 było blisko. Bo gry Sony na VR wychodzą znakomicie.

Chcesz być na bieżąco z WhatNext? Śledź nas w Google News